Mury kościelne nie pomieściły wszystkich. Przyszli ci wierzący i ci niewierzący. Chcieli pożegnać swojego proboszcza, kapłana, który zawsze miał dobre słowo i dawał dobrą radę. Padały słowa ostatniego pożegnania.
– Ukochał tę ziemię i wrósł w nią jak dąb – powiedział ks. Stanisław Helak.
- To był człowiek wielkiego formatu. Kapłan powołany przez Boga. Kochał Kresy, ale gryfińska ziemia to był jego dom. To nie był „jakiś” kościół, do którego przybył. To był JEGO kościół. Do ostatniej chwili troszczył się o niego i odprawiał msze. Kochał ludzi i często mówił, że w każdym człowieku jest dobro, może u niektórych schowane głęboko, ale jest. Tylko trzeba do niego dotrzeć – mówił ks. arcybiskup Andrzej Dzięga, metropolita szczecińsko-kamieński.
-Na próżno żyje ten, kto innym nie pomaga – taką maksymą kierował się ksiądz prałat Bronisław Kozłowski – powiedział ks. Henryk Krzyżewski.
Jeszcze raz przypomniano życiorys prałata i odczytano jego testament z 2014 r., w którym ks. prałat Bronisław Kozłowski wyraził życzenie pochowania go po śmierci w ukochanym Gryfinie.
Prałata pożegnał również burmistrz Gryfina Mieczysław Sawaryn. O wspólnych spotkaniach z ks. proboszczem Bronisławem Kozłowskim wspominał były burmistrz Henryk Piłat. Zastępca dyrektora Oddziału Zespół Elektrowni Dolna Odra Rafał Mucha mówił o relacjach pomiędzy kapłanem a społecznością elektrowni w Nowym Czarnowie. Żegnali się z Bronisławem Kozłowskim księża, znajomi a przede wszystkim parafianie. Pochyliły się w ostatnim pokłonie sztandary. Ostatni marsz zagrała orkiestra. Kwiaty zwiędną, ale wspomnienie i pamięć pozostaną.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze