Tomasz U. wjechał w pieszego. Chociaż ogóle nie powinien prowadzić pojazdu. To kierowca, który w 2020 roku zjechał miejskim autobusem z mostu. Powód był poważny.
Nagarnie zostało wykonane z samochodu, który stał przed pasami na Rondzie Tybetu w Warszawie. Był już zmrok, ale ulice były dobrze oświetlone. Kierowca karnie czekał przed przejściem i przepuszczał kolejnych pieszych.
W pewnym momencie szybkim krokiem na zebrę wchodzi mężczyzna. Doskonale go widać. I w tym właśnie momencie w pieszego uderza ciemne auto osobowe.
Mężczyzna „jedzie” na masce samochodu dobre kilka metrów i spada na jezdnię.
Sprawca szybko odjechał z miejsca wypadku
– W jego poszukiwania byli zaangażowani policjanci ze wszystkich komend rejonowych i powiatowych, oddziału prewencji warszawskiej policji oraz wydziałów Komendy Stołecznej Policji – powiedział RMF asp. Kamil Sobótka ze stołecznej policji.
Dosyć szybko udało się namierzyć i zatrzymać kierowcę. Z nieoficjalnych informacji wynika, że zamierzał uciec z Polski. Zupełnie tak samo jak podejrzewani w głośnych ostatnio sprawach Sebastian M. (wypadek śmiertelny na A1) i Łukasz Ż. (wypadek śmiertelny w Warszawie).
Zatrzymany mężczyzna ma 31 lat.
Co go łączy z Łukaszem Ż.?
– Policjanci sprawdzają, czy 31-latek nie znajdował się pod wpływem alkoholu i czy w jego krwi nie znalazły się inne substancje zabronione. Zatrzymany ma aktywny zakaz prowadzenia pojazdów – podkreślił Sobótka.
Ten zakaz też łączy go z Łukaszem Ż., który nie powinien prowadzić. Problem w tym, że sądy wydają zakazy prowadzenia pojazdów, ale nie ma kontroli nad tym, czy ukarani się do tego stosują.
Był pod wpływem amfetaminy. Kolejna porcję narkotyku miał w kabinie
Okazuje się, że Tomasz U. to kierowca, który w 2020 r., prowadząc autobus miejski, zjechał z mostu. W pojeździe było 40 osób. 22 zostały ranne, w tym trzy ciężko.
„Prokuratura zarzuciła Tomaszowi U. naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym oraz niedostosowanie taktyki i techniki jazdy do zmieniającej się sytuacji drogowej, co uniemożliwiło mu zahamowanie, a w konsekwencji doprowadziło do katastrofy w ruchu lądowym. W chwili zdarzenia Tomasz U. był pod wpływem amfetaminy i miał porcję narkotyku schowaną w skrytce kabiny kierowcy” – przypomina radio.
Sąd tonie w zaległościach. Na wyznaczenie terminu trzeba długo czekać
Tomasz U. Został skazany na 7 lat więzienia oraz dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Ale pozostał na wolności, czekając na orzeczenie sądu apelacyjnego. Ten jednak nie wyznaczył jeszcze terminu rozprawy.
– Po prostu staramy się wyjść z zaległości. Jeszcze kilka lat temu wszystkie sprawy terminowaliśmy w ciągu dwóch miesięcy. Przeważnie po trzech, czterech miesiącach sprawa była już na terminie od wpłynięcia. W tej chwili czeka się trzy, cztery lata – wyjaśniła TVN sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak, rzeczniczka Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Napisz komentarz
Komentarze