Tak naprawdę żadna z tych sytuacji nie jest śmieszna, choć niektóre mogą wydawać się zabawne. Każda z nich jest poważna, bo pokazuje, że w polskiej polityce dzieje się coś złego. Coś, co uwidacznia się teraz – w czasie kampanii wyborczej.
Posłanka i policja
Do najpoważniejszego incydentu doszło podczas wizyty premiera Mateusza Morawieckiego w Otwocku. Ok. 200-300 m od kordonu policji była tam także posłanka KO Kinga Gajewska. Przez megafon mówiła o aferze wizowej.
Nagle została otoczona przez policjantów i wciągnięta do radiowozu. Tu trzeba zaznaczyć, że poseł ma immunitet, który w takich sytuacjach gwarantuje mu nietykalność.
– Trzymali mnie za obie ręce, szarpano mnie. Nie miałam możliwości pokazania legitymacji. (...) Na jedną kobietę nadciągnął cały kordon policji. Nie jestem w stanie zliczyć, ilu było tych policjantów – mówiła potem.
I wyjaśniła, że chciała mieszkańcom Otwocka przekazać informacje, których nie podają publiczne media.
Policja z kolei wyjaśnia, że interweniujący policjanci nie mieli świadomości, że Gajewska jest parlamentarzystką. Kiedy to ustalili, to zwolnili kobietę.
„Podkreślamy, że dzisiejsza interwencja nie miała charakteru zatrzymania. Polegała ona na doprowadzeniu osoby podejrzanej o wykroczenie do radiowozu celem legitymowania. Zaprzestano czynności niezwłocznie po okazaniu legitymacji" – poinformowała policja.
I dodała, że teraz interwencja jest wewnętrznie wyjaśniana.
Policja w ocenie ministra
– Policja działa w granicach prawa, w oparciu o przepisy prawa i tak było w mojej opinii w tym przypadku – tak sprawę skomentował Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych oraz kandydat PiS do Sejmu.
Kamiński dodał, że w tym gorącym okresie kampanii udzielają się emocje, a zadaniem policji było zapewnienie „uczestnikom debaty politycznej swobody wypowiedzi”.
Szkoda tylko, że tej swobody nie zapewnia policja demokratycznej opozycji.
Tusk kontra Rachoń
Inna sytuacja dotyczy już Donalda Tuska i Michała Rachonia, pracownika TVP. Nagle wtargnął na spotkanie z liderem PO i próbował zadawać pytania o Rosję, zależność od Niemiec i Władimira Putina. Robił to w sposób napastliwy, przerywając wypowiedź Tuska. Zwolennicy lidera PO starali się Rachonia usunąć ze spotkania.
– Jest pan nieestetyczny – rzucił do Rachonia Tusk.
W obronie Rachonia stanął sekretarz stanu w ministerstwie cyfryzacji Adam Andruszkiewicz z PiS.
„Oto rządy PO w pigułce: D. Tusk zastrasza red. @michalrachon, który próbuje wykonywać swoją pracę, zadając mu pytania. Grozi mu policją, a następnie sprawą karną! Powrót Tuska to powrót cenzury oraz represji wobec wszystkich, którzy nie chcą bezkrytycznie wspierać PO” – napisał na platformie X, ale są też głosy z drugiej strony.
Natalia Żyto z KO: „To nie jest tylko koniec wolności słowa. To totalne spustoszenie w naszym społeczeństwie. Ohydne sianie nienawiści za pieniądze Polek i Polaków przytłoczonych drożyzną”.
Borys Budka: „Rachoń udowadnia, że słynne przebranie nie jest mu do niczego potrzebne”.
Kowalski i Wcisło
Kolejny przypadek. Tym razem wiceminister rolnictwa, Janusz Kowalski zwołał konferencję prasową w Lublinie. Nagle przyszła posłanka KO Marta Wcisło.
– Gdzie był pan, panie Kowalski i panie Kanthak, jak pan obiecywał pracownikom Azotów cztery lata temu, że będzie pan pilnował ich interesów? Czy pan wie jaka jest sytuacja w Azotach? Czemu zyski są transferowane do Tarnowa? – zapytała Wcisło. Takie pytania mnożyła.
Kowalski nie odpowiadał i z obu stron padały zarzuty, że rozmówca jest opluwany. W końcu Wcisło wyciągnęła mały megafon i zaczęła mówić niemal w twarz wiceministra.
– Wie pan, na czym się pan zna? Z rolnictwa zna się pan na korycie! Na korycie! – krzyczała. I dodała: – Wie pan, jak na pana mówią rolnicy? „Janusz chrum chrum Kowalski”. Tak o panu mówią.
Napisz komentarz
Komentarze