Wkrótce będzie tylko jedna dyspozytornia

Kilka lat temu dochodząc do pracy, kątem oka dostrzegłem leżącego na trawniku starszego mężczyznę z zakrwawioną głową. Znałem go z widzenia. Żul, ale bardzo grzeczny. Układam go na boku i dzwonię na 112. Mija kilka minut zanim jakaś kobieta odbiera telefon. Informuję ją o zdarzeniu i proszę o przysłanie karetki. No i się zaczyna. Pani nie wystarcza informacja o miejscu zdarzenia i wyświetlajacy się jej mój numer telefonu. Zaczyna mnie odpytywać z moich personaliów, nie słyszę w tle aby wydała dyspozycję dla karetki, pogotowia, bo czas leci, a człowiek może umierać, denrwuję się, bo to nie dla siebie wzywam pomocy. a jakaś pinda wypełnia sobie tabelkę na komputerze. Jestem świadom, że jak się coś stanie to mnie będą oskarżać o nieudzielenie pomocy. Babsko zaczyna mi wydawać dyspozycję i każe stawiać diagnozę. Mówię jej , że nie jestem lekarzem. Kiedy proszę o jej nazwisko, odmawia i podaje swój numer służbowy, następnie się wyłącza. Prawie centrum miasta, trzy razy dzwonię z ponagleniem, za każdym razem ktoś inny odbiera telefon. Po 45 minutach przyjeżdża patrol Straży Miejskiej. Moja irytacja sięgneła zenitu kiedy funkcjonariusze cucą gościa i każą mu iść do domu. Ten wystraszony, nie bardzo wiedział co się dzieje, oddalił się z miejsca zdarzenia. Biuro otworzyłem z opóźnieniem, straciłem klientów i jeszcze skoczyło mi ciśnienie. Dowiedziałem się, że trzy dni po zdarzeniu mężczyzna zmarł. Kolega dzwonił z prośbą o interwencję, oczywiście najpierw długa, zbędna konwersacja, wszystkie dane, a po wysłuchaniu, przekierunkowała go na Policję i wszstko musiał opowiadać od nowa. Nie podoba mi sie numer 112. Wolałem branżowe do Pogotowia, Straży, Policji. Telefony odbierali kompetentni ludzie, a nie pseudospece od wszystkiego. Tłumaczenie mieszkance Stargardu pracującej na dyspozytorni 112 w Szczecinie, o miejscu zdarzenia w Gryfinie jest wkurzające.

Boję się, że upadnę i odgryzę sobie język, Kiedy zadzwonię na pogotowie, nie będą w stanie mnie zrozumieć.

Akurat nie wpływa - niech starszy człowiek (ale niekoniecznie - wystarczy w nerwach) wzywa do zasłabnięcia na ulicy - to zanim znajdzie adres albo odpowie na szereg pytań człowieka który Gryfina nie zna... A w Gryfinie powie obok sklepu Artisan - i każdy wie...

Już dawno powinno tak być.