Mamy stan zagrożenia epidemiologicznego. Grasuje koronawirus, który zaczął zbierać śmiertelne żniwo już w naszym kraju. A tu na dzisiaj (12 marca 2020 r.) zwołuje się sesję Rady Miejskiej w Mieszkowicach i zaprasza dzieci oraz ich rodziców. Na obrady zaprasza się też sołtysów. Dość duża sala niemal pęka w szwach już na początku sesji.
Stypendia, laurki, kwiaty i gratulacje osobiście dzieciom i ich rodzicom przekazywali burmistrz Andrzej Salwa i przewodniczący Zbigniew Kmiecik. Dołączyły do nich Bożena Nowak oraz Bożena Dorywalska.
Jeśli na sesję zaplanowano podjęcie uchwał, które nie cierpiały zwłoki, to radni mogli się spotkać. Po co jeszcze zapraszać sołtysów, aby osobiście złożyć im życzenia z okazji ich niedawnego święta? Po co na sesji stypendyści i ich rodziny w sytuacji, kiedy tyle mówi się w kraju o maksymalnym ograniczaniu kontaktów i apeluje aby dzieci nie wychodziły z domów podczas 2-tygodniowego okresu zawieszenia zajęć lekcyjnych?!
Rozdanie stypendiów powinno być przyjemnością, a staje się zagrożeniem. I to takim, którego coraz więcej osób nie chce przekładać nad swoje własne zdrowie i życie. Dlaczego więc władze Mieszkowic wykazały się taką beztroską i wręcz lekceważeniem zaleceń ministra zdrowia oraz głównego inspektora sanitarnego?
Listy gratulacyjne można było przecież przekazać przez dyrektorów, kiedy do środy trwały jeszcze lekcje albo dzisiaj wysłać pocztą ze stosownym wyjaśnieniem.
Byłby to bezpieczne, nikogo nie narażało na ewentualne zakażenie koronawirusem i zgodne z zaleceniami służb państwowych. Czy uścisk ręki burmistrza i przewodniczącego jest aż tak ważny dla władz Mieszkowic, że bezmyślnie zdecydowano się zwołać spotkanie z udziałem dzieci i ich rodziców?!
Napisz komentarz
Komentarze