Zarówno bitwa pod Arnhem (dwukrotnie w Gryfinie "pokazywana"), jak pod Nijmegen wchodziły w skład operacji "Market-Garden". Mówi się, że nasze władze uznały, iż most w Gryfinie jest podobny do tego w Arnhem. Ale tamtego mostu nie zdobyto. Straty w ludziach i mieniu (miasto niemal doszczętnie zniszczono) były ogromne; wg historyków straty aliantów były większe niż podczas lądowania w Normandii. Ponadto, dla Polaków osłaniających odwrót przez Ren zabrakło miejsc w łodziach przeprawowych; wielu z nich zginęło, wielu dostało się do niewoli.
Wieś Driel leży naprzeciwko Arnhem (po drugiej stronie Renu); znajduje się tam pomnik Sosabowskiego. Ale po co świętować cztery lata z rzędu tę samą ogromną klęskę aliantów? Ktoś lubi bawić się w wojenkę? Może lepiej przedstawić jakieś widowisko historyczne związane z dziejami Gryfina?
Wielu mieszkańców uważa, że pokazywanie bitwy z okresu II wojny światowej, która miała miejsce w Holandii i podczas której ucierpiała masa ludzi i doszło do wielu zniszczeń, to bezsensowne wydawanie publicznych pieniędzy. Może dlatego w tym roku tak długo było cicho o sobotniej imprezie „Orły nad Driel".
czytelniczka
Napisz komentarz
Komentarze