Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 18:28
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Maks Łuszczak ma już leczniczy kask. To nasz mały kaskader – mówi babcia

-To dzięki Wam Maks ma kask – Agnieszka Łuszczak dziękuje wszystkim, którzy nie pozostali obojętni na prośbę o pomoc. W poniedziałek, 11 września 2017 r. ośmiomiesięczny chłopczyk chorujący na skośnogłowie miał ponowną wizytę w krakowskiej klinice.

Autor: czytelniczka igryfino

Specjalny kask musi nosić aż 23 godziny w ciągu doby. Zdejmowany jest tylko na jedną godzinę, żeby umyć główkę dziecku i zdezynfekować kask od wewnątrz. I tak będzie co najmniej przez 4 miesiące. W związku z całodobowym noszeniem leczniczego kasku, należy wymienić ubranka dla Maksa. Koszulki, body, sweterki – wszystko musi być rozpinane, bo żadnej rzeczy nie można dziecku ściągnąć przez głowę.

Agnieszka Łuszczak – babcia bliźniaków i ich prawna opiekunka opowiada portalowi igryfino, jak przebiegała poniedziałkowa wizyta w krakowskiej klinice i jak chłopczyk radzi sobie z noszeniem kasku przez tak wiele godzin.

-Nasz ostatni wojaż krakowski zaliczam do bardzo udanych. Maksymilian jest wręcz stworzony do tak długich i ekstremalnych - jak dla małego dziecka - podróży. 8-godzinna podróż autem to dla niego bułka z masłem ????. Samo "montowanie" kasku na głowie nie jest zbyt przyjemne i to jedyny moment, kiedy płakał, a tych przymiarek mieliśmy aż 3. Każda z nich wiązała się z dwugodzinnym testem czy kask jest idealnie dopasowany. Dziecko musi zmieniać pozycje od siedzącej po leżącą, pełzającą i wiercącą się na każdą stronę. Ten test Maksio też zdał  idealnie. Tak naprawdę nasza wizyta po kask była stosunkowo krótka,  bo 5-godzinna, choć bardzo intensywna. Kluczowe będą kolejne kontrole.

Sam kask Maksymilian zaakceptował prawie od razu, choć dla jego organizmu to nie lada wyzwanie. Przy pełzaniu ciąży mu na głowie, co widać gołym okiem. Przy zmianie pozycji i obrotach zsuwa mu się na oczy, bo z racji wzrostu głowy nie jest idealnie dopasowany ????. Jest oczywiście wyprofilowany do zniekształceń głowy, ale "luz" musi być.

Spanie w kasku też do przyjemnych nie należy, a co najistotniejsze - organizm Maksymiliana musi nauczyć się gubić temperaturę innymi częściami ciała niż głowa. Spod kasku wypływają strużki potu, choć gorąco nie jest. To na chwilę obecną największa bolączka, choć nasz kaskader udaje, że nic się nie dzieje ????.

Jesteśmy przeszczęśliwi, że przy pomocy ludzi o dobrych sercach udało nam się zebrać na kask, że Maks tak dzielnie wszystko znosi i mamy nadzieję, że wszystkie wiadomości, które będziemy otrzymywać będą tak samo dobre.

W świecie hejtu, obojętności i wszechogarniającego świat egoizmu nasza sytuacja pokazuje, że ludzi z dobrym sercem jest tak samo dużo. Nie wierzyłam w to, że tyle osób zainteresuje się naszym losem i wyciągnie do nas rękę, pocieszy dobrym słowem. To jest ogromnie ważne i ładuje akumulatory na kolejne miesiące, dlatego jestem bardzo wzruszona i poruszona odzewem, z jakim się spotkaliśmy. To również dotyczy portalu igryfino, bo gdyby nie artykuły na portalu, tak różowo by nie było – mówi Agnieszka Łuszczak, babcia Maksa.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaMrówka
Reklama
Reklama