Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
sobota, 23 listopada 2024 23:21
Reklama dotacje rpo
Reklama

Chciałyśmy pomóc psiakom

Telefony do straży miejskiej dzwonią przeważnie z żądaniem albo prośbą o pomoc lub interwencję. Bardzo często są to sprawy, w których dzwoniący - przy odrobinie dobrej woli -sam może problem załatwić. Sporo jest spraw błahych, wiele jednak wymaga pomocy czy chociażby porady w rozwiązaniu problemu. Przyjmujący zgłoszenie musi zastanowić się czy sprawa wymaga pomocy, czy jest to zwykłe zawracanie głowy. Może zdarzyć się tak, że to co dla jednego człowieka wydaje się błahostką, dla drugiego jest sprawą niezmiernie ważną. Rozwaga i doświadczenie są tu zatem konieczne. Niedobrze, jeżeli służby powołane do udzielania pomocy lekceważą prośbę o pomoc tylko dlatego, że wydaje im się iż nie jest konieczna.
Zostawcie w rowie
-Rzecz wydarzyła się w poniedziałek. Jechałyśmy trasą z Gryfina do Widuchowej. Zauważyłyśmy przy drodze małą psinkę. Wracając późnym wieczorem, psina nadal tam siedziała. Zatrzymałyśmy samochód. Piesek wyraźnie dawał nam do zrozumienia, żeby pójść za nim. W rowie leżał szczeniak. Telefon stacjonarny straży miejskiej nie odpowiadał. Zdobyłyśmy telefon komórkowy osoby będącej na dyżurze. Był późny wieczór. Nie  wiedziałyśmy co zrobić. Pan powiedział, że wymagającego pomocy lekarskiej szczeniaka mamy zostawić… w rowie. Nic mu się nie stanie, a rano o siódmej, jak  PUK zacznie pracę, to ktoś po te psy pojedzie. Takie podejście do sprawy bardzo nas zbulwersowało, tym bardziej, że pan był  niegrzeczny i arogancki. Chciałyśmy same odwieźć psy do PUK-u, ale podobno nie było tam miejsc. Było już po godz. 21.  Zostałyśmy same z problemem. Bardzo kochamy zwierzęta i nie mogłyśmy tych psinek zostawić. Jak zwykle uratowała nas niezawodna pani Kasia Zelech, która przyjęła zwierzaki do swego psiego hotelu – opowiada z przejęciem pani Justyna. 
 
Mogło stać się nieszczęście
Z wypowiedzi dr.  Maćka Racinowskiego, który na drugi dzień rano udzielił pomocy medycznej szczeniakowi wynikało, że najprawdopodobniej lekko potrącił go samochód.
I na pewno nie byłoby wskazane pozostawienie szczeniaka w  rowie.
Historia skończyła się dobrze. Jak  przed chwilą się dowiedziałam, psiaki  wróciły do właściciela, ale problem był. W powyższym wypadku  jednak pomoc  i uprzejmość bardzo by się przydały. To, że ktoś może nie lubi zwierząt i jest mu obojętny los kota czy psa, nie zwalnia go z obowiązku  udzielenia pomocy. Warto przy tym, słuchając relacji często bardzo emocjonalnych, wziąć pod uwagę stres, jaki przeżywa dana osoba, czując się zupełnie bezradna.
 
Nie lubi zwierząt?
Pozostaje jednak do rozwiązania pewna sprawa. Jak wytłumaczyć zwierzakom, żeby postarały się  nie wpadać pod samochody, spadać z dachów, w ogóle nie sprawiać kłopotów między godziną 15 a 7 rano? Powinny wiedzieć, że w tym czasie ludzie przeważnie nie pracują. W powyższej sprawie panie Justyna i Paulina oraz mama, którą dziewczyny wciągnęły do „pomocowej” akcji zwróciły uwagę, że pan odbierający telefon nie był również uprzejmy się przedstawić. Miały również wątpliwość czy w ogóle dzwonił do PUK-u.
-Jednego jesteśmy pewne, że owa osoba nie lubi zwierząt. Zamiast zastanawiać się co my robimy późnym wieczorem nad jakimś rowem i psem, mógł  pomyśleć jakie znaleźć wyjście z tej sytuacji. Psów na pewno byśmy nie zostawiły – dodaje pani Paulina.
 
I co dalej…
Przypadków tego rodzaju jest wiele. Trudno określić czy pomoc jest konieczna, czy może poczekać. Jedno jest pewne - każdego należy wysłuchać, bo to dla tej osoby w danej chwili jest najważniejsze. Warto również nauczyć się uprzejmości, nawet jeżeli to nie leży w naszej naturze. Warto również do obowiązku, który wynika z wykonywanej pracy „dorzucić” trochę empatii, serca i wyrozumiałości.
Telefon do straży miejskiej raczej wszyscy państwo znacie. Jeżeli zaistnieje taka potrzeba - dzwońcie. A co dalej ? To się zobaczy…
TWS

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaEPI-AKCJA Fundacji "Normalnie" 08.11.-09.12.2024
Reklama
ReklamaMrówka
Reklama
Reklama