Chyba każdy gryfinianin wie, który to domek. Czerwony dach i „zaspane” kominy. Stoi. Jeszcze stoi, ale już niedługo. Za biurkiem już zdecydowano o jego losie. Dumniejszy od otaczających go wieżowców, bo znacznie starszy. Nie jest zabytkiem, ale pamięta jak nad nim latały samoloty, a biegnący obok niego krzyczeli „Hura!” i „Na Berlin!”. A potem wszystko ucichło. Mijały lata…