Końcówka 2018 roku nie była dla Jakub Kiwiora udana. Młody obrońca czekał na debiut w barwach Anderlechtu, ale problem w tym, że kolejka, w której utknął nie drgnęła nawet o milimetr. A on chciał grać. I choć akurat cierpliwość od zawsze była jego mocną stroną, w 2018 roku zaczął nerwowo przebierać nogami. Wyjazd z Brukseli do malutkiej słowackiej wsi – Podbrezovej, wydawał się drogą bez powrotu do wielkiej piłki. Kilka lat później okazało się, że ryzyko się opłaciło, bo urodzony w Tychach gracz trafił do wielkiego futbolowego świata.
Chłodna głowa
W Londynie mogą być spokojni, Kiwior nie pęknie. Nigdy nie pękał. – Emanował spokojem. Nie było po nim widać, że młody dołączył do drużyny. Wszedł do nas z marszu. Fajnie się ustawiał, dobrze odbierał, próbował rozgrywać, a nie tylko wybijać. Dało się zauważyć, że miał coś w sobie – mówił w rozmowie z Kwartalnikiem Sportowym Seweryn Gancarczyk, który grał ze świeżo upieczonym graczem Arsenalu w GKS Tychy.
Owszem, trudno porównywać wejście do seniorów GKS z transferem do Kanonierów, ale już do debiutu w kadrze śmiało można to zrobić. A tam też nie pękł. Przeciwko Holendrom (2:2) Kiwior zagrał bez kompleksów i dał sygnał, że w reprezentacji może być ważną postacią. Co zresztą potwierdził kilka dni później, gdy był jednym z najlepszych na boisku w spotkaniu przeciwko Belgii (0:1).
– Przyjeżdżał jako nieznany zawodnik, a swoją postawą pokazał, że to może być piłkarz, którego szukamy od lat. Lewa noga, duży spokój, mądre ustawienie i technika. To wszystko na duży plus – chwalił po tamtych meczach Kiwiora Czesław Michniewicz, były już selekcjoner reprezentacji Polski.
– Myślałem, że będę się bardziej stresował, a prawda jest taka, że wyszedłem na boisko z chłodną głową, nie odczuwałem stresu. Cieszyłem się, że przed meczem reaguję na spokojnie i mam wrażenie, że tak też grałem – komentował swoje pierwsze występy.
Cierpliwość popłaca
– Jakub od zawsze się wyróżniał. Nie tylko spokojem, jaki zachowywał na boisku, co przecież nie jest typowe dla nastoletnich piłkarzy, ale też, a właściwie przede wszystkim, umiejętnościami, co udowodnił na naszych obozach – zdradza Ewelina Stępień-Kunik, z fundacji Polish Soccer Skills, która organizuje obozy szkoleniowe dla piłkarzy w wieku od 7 do 19 lat. Kiwior brał udział w takim obozie w 2010 roku i już wtedy pokazywał, że jeśli będzie pracował z takim zapałem, zagra w wielkim klubie.
– W testach, jakie zawsze przeprowadzamy w trakcie obozów, uzyskał fenomenalny wynik. Dziś mamy potwierdzenie tego, że nie pomyliliśmy się w ocenie jego potencjału – przekonuje Stępień-Kunik.
Oprócz wysokiej odporności na stres, jest jeszcze jedna cecha, którą po transferze do Arsenalu będzie musiał się wykazać 22-letni obrońca – cierpliwość.
– I to też zawsze miał – podkreśla Krzysztof Berger, pierwszy trener Kiwiora, który prowadził go jeszcze w czasach gry w Chrzcicielu Tychy. Gdy Kuba lub Kubuś, jak do dziś pieszczotliwie mówi o nim Berger, pojawił się na pierwszym treningu, miał ledwie cztery lata, a piłka sięgała mu do kolan. Na zajęcia przynosił zresztą nie tę przeznaczoną do gry w futbol, a taką do siatkówki.
– Kompletnie mu to nie przeszkadzało. Ważna była sama możliwość gry – opowiada Berger.
O ile w trakcie zajęć Kiwior nie miał z nią problemów, to już wyjazdy na turnieje były dla niego testem cierpliwości.
– Zdarzało się, że jechaliśmy kilka godzin na turniej do Warszawy i tam Kuba wchodził w każdym meczu dosłownie na chwilę. Ale nie narzekał, tylko cieszył się z gry – wspomina pierwszy trener reprezentacyjnego obrońcy.
Wszystko wskazuje na to, że w Arsenalu, przynajmniej na początku, Kiwior też będzie musiał się cieszyć z każdej minuty spędzonej na boisku, bo może nie mieć wielu okazji do gry. Chociaż z drugiej strony wydaje się idealnie pasować do stylu zespołu Mikela Artety. Kanonierzy są drużyną ofensywną, utrzymującą się długo przy piłce i rozgrywającą akcje od tyłu.
– Tego też uczyliśmy naszych zawodników w trakcie obozów i widać było, że Kubie piłka przy nodze nie przeszkadza – zapewnia Stępień-Kunik z Polish Soccer Skills.
Do takiego samego wniosku całkiem niedawno doszedł Thiago Motta, który pracował z Kiwiorem w Spezii. Szkoleniowiec przestawił Polaka na pozycję defensywnego pomocnika, by tam jeszcze rozwinął umiejętność rozgrywania, tak ważną w dzisiejszym futbolu dla środkowego obrońcy. Po kilku miesiącach urodzony w Tychach defensor wrócił na swoją nominalną pozycję, ale różnicę w wyprowadzaniu było widać gołym okiem. I kto wie, czy nie był to jeden z głównych argumentów, które przekonały szefów i sztab szkoleniowy Arsenalu do sprowadzenia Polaka.
– Spełniam marzenie. Trafiłem do zespołu grającego tak, jak lubię i mam nadzieję, że już niedługo będę mógł posmakować Premier League z boiska – stwierdził w rozmowie z klubowymi mediami Kiwior.
I oby tych okazji dostawał jak najwięcej, bo reprezentacja Polski potrzebuje nowego lidera obrony, a 22-latek ma wszystko, by być nim przez lata.
Napisz komentarz
Komentarze