Od października dziesiątego dnia zniknął na kilka dni. Syna szukałam wszędzie, aż sam zadzwonił do mnie z prośbą o pomoc. Prosił, żebym zadzwoniła po pogotowie. Zapytałam, co brał, a on na t, że mefedron, amfetaminę i jakieś zioło, które się pali.
Pogotowie przyjechało, dali zastrzyk. Po pół godzinie było dobrze, bo już miał początki psychozy. Minęło znów jakieś 2 tygodnie i powtórka. Syna Tomasza nie było znów w domu od 4 dni. Poprosiłam jego dobrego kolegę, żeby mi pomógł go znaleźć. Udało się 30 października. Był z niego wrak człowieka. Znów pojawiła się u niego psychoza, to już było naprawdę źle.
Zadzwoniłam na pogotowie. Zabrali go do szpitala w Gryfinie. Był znów po środkach mefedron, alkohol, inne substancje. 31 października syna przewieźli do szpitala w Szczecnie Zdrojach na oddział psychiatryczny. Ma tak mózg zmieniony tym mefedronem i innymi substancjami.
Prawie wszędzie to jest dostępne, wielu młodych jest naćpanych, także na wioskach jest to dostępne.
Syn Tomasz jest w złym stanie psychicznym, ma myśli samobójcze i silną psychozę. Mózg mu nie pracuję za dobrze. Dostaje leki w zastrzykach, żeby się poprawił jego stan.
Tomasz już leży kilkanaście dni w szpitalu. Był też w izolatce zapięty w pasy dla jego bezpieczeństwa, w pampersie. Powtórzyło się to już dwa razy. Dalej leży w izolacji, ale jest troszkę potrawy. Dzwoni do mnie. Po lekach jego stan nieco się poprawił.
Chciałabym, żeby policja robiła coś z tym, że tak dostępne są tego typu substancje jak mefedron w Gryfinie i okolicznych wioskach.
Dziękuję za opublikowanie tego listu na igryfino
mama Tomasza
Napisz komentarz
Komentarze