Oto jak sprawę w gazecie opisuje redaktor Ryszard Kwapisz:
Podczas rozwożenia gazety zadzwonili do mnie dwaj burmistrzowie Gryfina – Paweł Nikitiński i Mieczysław Sawaryn. Najpierw ten pierwszy, który zaczął od słów – „muszę przyznać, że mnie pan zaintrygował”. I zaproponował poważną rozmowę, o której treści nikt nie może się dowiedzieć. Problem w tym, że zadzwonił ze stacjonarnego telefonu służbowego, a łączyła nas sekretarka. Na poważną rozmowę z tajemnicą to raczej nie wyglądało.
Zaproponowałem więc odłożenie jej o parę godzin. I gdy skończyłem kolportaż, zgodnie z umową zadzwoniłem na prywatny numer Pawła Nikitińskiego. Niestety, nie odebrał, ani nie oddzwonił.
Niedługo po pierwszym zastępcy, zadzwonił główny burmistrz. Rozmowa była nawet sympatyczna, jak to zwykle u Mieczysława Sawaryna. Nie zgłaszał do mnie żadnych pretensji. Przyznał jedynie, że zna opinię o sobie jako o rzadko bywającym w ratuszu.
Stwierdził, że jednak jest ona nieprawdziwa. I obiecał jako dowód „podrzuci mi” wkrótce swą listę obecności w pracy w Urzędzie Miasta. Nie podrzucił. Czyżby nie było go w Urzędzie?
Napisz komentarz
Komentarze