Prof. Matyja był pytany w Radiu Zet o to, czy zgadza się ze słowami ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, że szczyt zachorowań na COVID-19 przesunął się na jesień.
"Nie mam takiego dostępu do danych. Być może minister ma jakieś wyliczenia matematyczne, natomiast trzeba być wróżbitą, żeby powiedzieć, że to będzie za miesiąc czy za dwa. Mam wrażenie, że jest to ocena czasu trwania (epidemii – PAP), związana z potrzebami politycznymi. Natomiast my musimy się nauczyć żyć z wirusem. Nie możemy być cały czas +panikowani+, tylko musimy dbać o naszych pacjentów, którzy zaczęli się obawiać kontaktu ze służbą zdrowia" – podkreślił prezes samorządu lekarskiego.
Prof. Matyja dodał, że koszty zdrowotne wynikające z unikania, zwłaszcza przez osoby przewlekłe chore, służby zdrowia ze strachu przed zakażeniem koronawirusem, mogą być nie do odrobienia.
"Wiele chorób, zwłaszcza onkologicznych, dzięki postępowi medycyny, stało się przewlekłymi, nie są już śmiertelnymi. Zaniechanie diagnostyki zmniejsza wyleczalność" – zauważył.
Na pytanie o liczbę wykonywanych testów na koronawirusa na dobę i o apele Ministerstwa Zdrowia, by wykonywać ich więcej, prezes NRL stwierdził, że mniejsza niż możliwości laboratoriów liczba wykonywanych testów nie jest winą lekarzy.
"Mamy lepiej lub gorzej opracowane wskazania medyczne, natomiast nie ma – i my się tego domagamy od GIS i Ministerstwa Zdrowia – wytycznych organizacyjnych, jak, kto, kiedy, w jakich warunkach (może zlecić wykonanie testu – PAP), czy lekarz rodzinny, lekarz specjalista czy lekarz zakaźny" – zwrócił uwagę.
"Dlaczego nie ma nigdzie doprecyzowania, żeby lekarz rodzinny – jeśli nasuwa mu się jakiekolwiek podejrzenie – mógł skierować na test pacjenta, który przyszedł z innego powodu. Nie tylko poprzez sanepid i oddziały zakaźne" – wskazał.
"Zwykłe wymazówki powinien mieć każdy lekarz, który jest profesjonalistą medycznym i mógłby on czy pielęgniarka właściwie wykonać ten test. To identyfikowałoby, który pacjent, nawet jeśli ma skąpe objawy, jest potencjalnym przekaźnikiem zakażenia" – wyjaśnił.
Zapytany o rekomendację ministra zdrowia dotyczącą wyborów, prof. Matyja odpowiedział, że nie jest wróżbitą, żeby mówić, kiedy wybory są bezpieczne. Ocenił też, że obecnie jest za mało czasu, żeby dopracować wybory korespondencyjne, gwarantując ich tajność i przejrzystość. Dodał, że wybory korespondencyjne są do zrobienia, ale wymaga to czasu.
Prezes NRL odniósł się również do propozycji MZ ograniczenia pracy personelu medycznego w wielu miejscach. Stwierdził, gdyby nie praca pielęgniarek w kilku miejscach, system ochrony zdrowia by się zawalił. (PAP)
autor: Karolina Mózgowiec
kmz/ joz/
Napisz komentarz
Komentarze