Dyrektor biblioteki pisze wprost: Inicjatywa pisania artykułów poszerzających informacje o zdjęciach zamieszczonych na wystawie „Gryfino powojenne” (…) wyszła od „Gazety Gryfińskiej”.
Dyrektor przyznaje zatem, że na zlecenie brata wiceburmistrza pracował pracownik gminnej instytucji, czyli biblioteki.
Aż niewiarygodne co potwierdza dyrektor publicznej instytucji: Praktyka jest taka, że pracownik opłacany z publicznych pieniędzy w godzinach pracy pisze do gazety. Dodajmy do gazety brata wiceburmistrza, który dostaje za sprzedaż gazety pieniądze.
Dyrektor porusza też sprawę praw autorskich zatrudnionego w bibliotece narodowca Jakuba Sieradzkiego. Człowiek z Trójmiasta znany jest także w Chojnie, gdzie w urzędzie był zatrudniony jako specjalista od pozyskiwania pieniędzy unijnych. Niestety efekty były mizerne, pojawiały się na niego skargi radnych i pożegnano się z nim w samorządzie w Chojnie. Następnie został człowiekiem do specjalnych poruczeń burmistrzów w Gryfinie i dostał pracę w bibliotece. Jak zostało oficjalnie potwierdzone, pisze także na zlecenie brata wiceburmistrza „w ramach zadań służbowych, w czasie pracy” biblioteki do prywatnej gazety. Płaci mu za to Biblioteka Publiczna w Gryfinie, czyli my podatnicy.
Napisz komentarz
Komentarze