Każdy poeta pisze nie tylko jak potrafi, ale przede wszystkim jak mu serce i dusza dyktują. Piątkowy wieczór autorski był absolutnie różny od tych, na których wcześniej bywałam. Tym razem było muzycznie, poetycko i tanecznie.
Spotkanie zaczęło się czardaszem, a potem o dawnych dziejach, o swoim pisaniu i swoich wierszach poeta nie tylko opowiadał, ale również je czytał. Wiersze Jerzego Romaniuka nie są łatwe do czytania i aktorzy z teatru „Eliksir” robili co mogli, żeby właściwie przekazać odpowiednie treści.
Druga część spotkania zaczęła się zabawowo. Wiadomo, że muzyka łagodzi obyczaje, poprawia humor, a że zbliża się koniec karnawału, uczestnicy ruszyli w tany. Było dużo humoru, dowcipu i dobrego nastroju. Braw również nie brakowało, a książki z autografem rozchodziły się jak przysłowiowe świeże bułeczki.
Frekwencja - taka typowo gryfińska. Wśród gości spotkaliśmy dyrektorkę Biblioteki Publicznej Sylwię Mencel. Pojawił się również niewidywany ostatnio Marek Brzeziński z gościem. Szkoda, że nie pokazał się nikt z „Gryfińskiego koła poetów”.
Całość prowadził Janusz Janiszewski, o którym Jerzy Romaniuk napisał, że „zbliża się do doskonałości”. A może to określenie już mu się należy?
Wszyscy świetnie się bawili, a o to przede wszystkim chodzi. Ela Smirnow mimo obecnie dość trudnych warunków, starała się jak mogła stworzyć poetycką atmosferę, bowiem jedyna kameralna sala w Gryfinie znajdująca się w Klubie Nauczyciela, zamieniła się w typową salę konferencyjną (ciężkie stoły nijak do kameralnych spotkań przecież się nie nadają).
TWS
Napisz komentarz
Komentarze