Książka Andrzeja Krywalewicza opowiada o pierwszych powojennych latach, kiedy jadące z różnych stron pociągi zatrzymywały się w przeróżnych, bardzo dziwnych miejscach. Te jadące od wschodu, w bydlęcych wagonach wiozły ludzi i cały ich dobytek. Jechali tylko na „chwilkę” i mieli pewność, że wrócą. Zostawili tam przecież swój dom i czeremchę pachnącą pod oknem.
Nie wrócili. Od nowa zaczęli budować swój dom. Tu, na zachodniej ziemi.
A od zachodu na dachach wagonów albo uczepieni okien wracali do kraju ci wywiezieni do prac na terenie Rzeszy. Czasem zamiast domu witało ich gruzowisko. Ale na gruzach powstawało nowe życie. I tak mijały lata. Zacierały się człowiecze dzieje, zacierały się wspomnienia, które nie powinny się pogubić. Wśród wielu ludzi, przez wiele miesięcy szukał ich i zbierał autor książki. Słuchał opowieści i zapisywał dla kolejnych pokoleń. I mimo że minęło już wiele lat, z zakamarków ludzkiej pamięci budziły się wspomnienia - dawne ale jak żywe, często trudne, czasami także pełne humoru.
Spotkanie z Andrzejem Krywalewiczem prowadził Grzegorz Racinowski. Na zadawane autorowi pytania, odpowiedzi plątały się z opowieściami. I nagle „rozgadała” się sala. Obudziły się wśród obecnych wspomnienia, przypominały wydarzenia.
Długo można by słuchać i opowiadać, ale zegar się nie zatrzymuje. Najlepiej przeczytajcie Państwo książkę „Tam, gdzie zatrzymał się pociąg”, bo mówi ona o ludziach żyjących jeszcze wśród nas.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze