Mała salka Rybakówki zagrała obrazami, kolorami i kwiatami, tęsknotą, parskaniem koni i mgłą nad wodami. Każdy obraz mówił, opowiadał. Każdy liść na drzewie jakby nie tylko ustami, ale i słowem był malowany.
- Nagle przychodzi dzień, w którym przestaje istnieć to, co było najważniejsze. Jeden niefortunny skok do wody i zmienia się świat wokół człowieka. Jak się odnaleźć w tym nowym, niepełnosprawnym życiu? Jak walczyć z samym sobą? Ręce odmówiły posłuszeństwa. Zostały usta. Pierwsze litery. Potem pierwsze obrazy i tak się zaczęło malarstwo - opowiada o sobie autor wystawy Walery Siejtbatałow.
Każdy obraz to również twórczość pani Taisy, matki Walerego. Urocza, pogodna i pełna serdeczności osoba . To ona wkłada pędzelek do farby, a potem w usta syna. Każda kreska, każde pociągnięcie pędzla to ogrom pracy i serca dwojga ludzi. To zniechęcenie i praca od nowa. To wysiłek, łzy, ale i szczęście.
Wernisaż zorganizowany 10 lipca 2018 r. był nieco inny. Było w nim coś z dawności i zaczarowania, a gospodarze i twórcy stworzyli niepowtarzalną atmosferę.
Goście chodzili zachwyceni od obrazu do obrazu, jakby nie do końca wierzyli, że każdy z nich został namalowany bez pomocy rąk. W atmosferze tej wystawy była niecodzienność i jakaś inność. Nie zabrakło humoru, elegancji i czegoś nieuchwytnego.
Gości pojawiło się sporo, a ci którzy nie przyszli, niech żałują.
Bardzo zachęcam Państwa choćby przy okazji spaceru do odwiedzenia wystawy Walerego Siejtbatałowa czynnej do 27 lipca w dni powszednie od 9:00 do 17:00, a w soboty od 8:00 do 16:00 w Centrum Informacji Turystycznej na gryfińskim nabrzeżu. Wstęp wolny.
TWS
Artysta o sobie:
Urodziłem się w 1965 roku w miejscowości Denisovka w Kazachstanie. Po ukończeniu szkoły zawodowej zostałem powołany na okres dwóch lat do czynnej służby wojskowej. Po wyjściu z wojska do dnia wypadku pracowałem w rodzinnym zakładzie fotograficznym. W 1997 r. w wyniku niefortunnego skoku do wody doznałem urazu kręgosłupa szyjnego i stałem się osobą niepełnosprawną, bez szansy na powrót do pełni zdrowia i sprawności fizycznej. W ucieczce przed myślami o swoim kalectwie i ewentualną depresją, zacząłem uczyć się języka niemieckiego.
Aby lepiej utrwalić sobie znajomość tego języka, postanowiłem nauczyć się pisać w języku niemieckim. I tu pojawił się problem. Jestem sparaliżowany od barku do stóp i nie mogąc pisać rękoma, zacząłem eksperymentować trzymając pióro w ustach i w ten sposób pisałem litery, później wyrazy i następnie całe zdania. Wreszcie nadszedł czas, żeby w podobny sposób zacząć rysować, a w dalszej kolejności malować.
W kwietniu 2010 r. przyjechałem do Polski jako repatriant z Kazachstanu. Mieszkam wraz z rodzicami i bratem w Szczecinie.
Jestem członkiem Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami (VDMFK) oraz współpracuję z wydawnictwem AMUN.
Wernisaż wystawy zapowiedzieliśmy tutaj:
http://www.igryfino.pl/wiadomosci/28748,jestem-sparalizowany-od-barku-do-stop-wiec-maluje-
Napisz komentarz
Komentarze