Biega od stoiska do stoiska i nie może pojąć, dlaczego żadne z nich nie zamienia się w dom, z którego została wyrzucona. Przed sklepem na ul. Piastów pojawiły się dwa wyrzucony koty. Burasek, o którym już pisaliśmy i piękny czarny kot. Inny czarny kot „mieszka” również przed jednym z przedszkoli na Górnym Tarasie. Ma chore oczko i jest głodny. Czy nikt z pracowników przedszkola tego nie widzi? Warto przecież już od najmłodszych lat uczyć dzieci szacunku do zwierząt i empatii, a nie tylko myśleć o tym, że zwierzęta roznoszą choroby (zresztą nie bardziej aniżeli ludzie).
O zabiedzonych, wyrzucanych kotach informują również osoby z terenów wiejskich, opiekujące się zwierzętami. Koty towarzyszą człowiekowi od tysięcy lat. Zdawało mi się, że okres średniowiecznego myślenia na temat tych zwierząt minął, bo mamy przecież dwudziesty pierwszy wiek. Przy każdym pisanym na ten temat artykule nasuwa mi się pytanie: po co bierzesz kota do swego domu, skoro potem chcesz się go pozbyć? Biorąc jakiekolwiek zwierzę do domu powinno się mieć o nim chociaż minimalną wiedzę. Kot, jak każde żyjące z człowiekiem zwierzę, jest stworzeniem inteligentnym, potrafi kochać, tęsknić i nie rozumie takiego postepowania człowieka. Choruje na te same choroby co ludzie, boryka się ze stresem. Obcowanie z kotem daje wiele radości człowiekowi. I dlatego trudno zrozumieć osoby, które w środku zimy wyrzucają zwierzaka, który wychowany w domu, nie poradzi sobie sam bez opiekuna. Jest przerażony, głodny i zrozpaczony. Nawet śmietniki są szczelnie pozamykane. Nie mam ani odrobiny szacunku dla takich ludzi, którzy pozbywają się zwierząt.
Kot może liczyć tylko na dobre serca na szczęście coraz większej liczby myślących ludzi oraz na prawo, które jeszcze zasądzaniem w takich sprawach wyroków ma często problemy. R.A. Heinlein powiedział: „To jak traktujesz kota, decyduje o twoim miejscu w niebie”. Może zastanowią się nad tym również ci, którzy nie omijają kościelnych bram?
TWS
Napisz komentarz
Komentarze