Zwiedzający świetnie pamiętali znikające z kiosków „Szpilki”, jak również ich twórców, m.in. Juliusza Puchalskiego. Z sentymentem spoglądali więc na postacie w czerniach, bielach i szarościach, tak wiele mówiących o atmosferze dawnej, niezapomnianej jeszcze rzeczywistości. Można by zapytać czy jest coś, co łączy tak znanego grafika, satyryka i plakacistę z Gryfinem. Skąd pomysł i taka mnogość rysunków w gryfińskim CIT? Otóż wystawa powstała z inicjatywy Małgorzaty Ragan z Gryfińskiego Domu Kultury, dysponującej rysunkami zaprezentowanymi w „Rybakówce”. Przygotowanie wystawy to również dzieło pani Małgosi.
Pomysł przypomnienia gryfinianom Juliusza Puchalskiego zrodził się w głowie mamy Małgorzaty Ragan - Małgorzaty Leonkiewicz, warszawianki, kilkuletniej mieszkanki naszego miasta, a blisko powiązanej z Juliuszem.
Nazwisko Leonkiewicz nie jest obce w Gryfinie. Tak więc dzięki bardzo bliskim powiązaniom rodzinnym możemy obejrzeć rysunki, na widok których trudno się nie uśmiechnąć. W bardzo krótkiej rozmowie telefonicznej zapytaliśmy Małgorzatę Leonkiewicz jakim człowiekiem był Juliusz Puchalski.
- Takim trochę jak wszyscy z „bohemy” - zawirowany. Przyjaźnił się z Szymonem Kobylińskim, Erykiem Lipińskim i Jerzym Zarubą. Zawsze przy nim byli. On sam był bardzo dobrym człowiekiem. Nie zdarzyło się, żeby ominął potrzebującego człowieka i nie pomógł. Bardzo kochał zwierzęta, a koty były w szczególnych łaskach. Daje się to zauważyć w rysunkach Juliusza. Interesował się ochroną środowiska. Za plakat o tej tematyce otrzymał na jednym z konkursów we Francji pierwszą nagrodę. Juliusz interesował się wieloma sprawami i życiem toczącym się wokół niego. Lubił miasto i ono było jego żywiołem. Nie przepadał za wsią i na pewno do wiejskiego życia nie dałby się namówić. Był bardzo miłym, kontaktowym człowiekiem – opowiada nam Małgorzata Leonkiewicz.
Proszę Państwa, wystawa w CIT otwarta będzie do 26 stycznia 2018 r. w godzinach od 9 do 17. Zachęcam do jej obejrzenia. We wspomnieniach jak w kalejdoskopie wracają bowiem gazety wydawane na szarawym papierze, bezbarwne, ale pełne humoru i często w dowcipie ukrytych treści. Warto nie tylko obejrzeć, ale i zapamiętać tych, którzy już odeszli, a tak wspaniale zapisali się w polskiej kulturze.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze