Sprawa dotyczy remontu mieszkania na Górnym Tarasie w Gryfinie. To spór dawnych znajomych z tej samej klasy szkolnej. Oboje przedstawili nam swoje stanowiska dotyczące konfliktu.
Pani Małgorzata:
-Od kilku lat planowałam remont mieszkania w Gryfinie. Nie były to jakieś wymyślne rzeczy. Chodziło o wygładzenie sufitów, pomalowanie ścian oraz położenie paneli, a także płytek w kuchni.
Remontu podjął się pan Mirosław z Gryfina, prowadzący działalność gospodarczą i mający zarejestrowaną firmę budowlano-remontową. Zakupiłam wszystkie materiały: farby, panele, płytki.
Po wejściu do mieszkania i rozpoczęciu remontu przez ludzi, których zatrudnia pan Mirek, zaczął się mój koszmar. Okazało się, że remontu nie zrobiono tak, jak się umawialiśmy. To są chyba jacyś budowlańcy z przypadku, bo zniszczyli mi mieszkanie i poniszczyli materiały. Wszystko jest źle i nie do przyjęcia. Ściany i sufit wyglądają masakrycznie, gorzej niż w stanie pierwotnym. Przez 1 tydzień był robiony sufit w pokoju, a kolejny tydzień malowanie dwóch pomieszczeń i położenie płytek i to nie do końca.
Praca tej ekipy wyglądała w ten sposób, że pan Mirek codziennie rano ok. godz. 7.00 rano przywoził ich do mnie i zostawiał, a oni robili co chcieli. Dodam jeszcze, że wyprowadziłam się na czas remontu do swojej rodziny w Gryfinie, po to aby sprawnie firma mogła zrobić remont. Szef firmy miał więc klucz i pełną dostępność do mojego mieszkania. Jednocześnie ponosił odpowiedzialność za stan lokalu. Niestety jego pracownicy partaczyli cały czas robotę, kładąc źle gładź na suficie, a po małych gwoździkach na ścianie nie potrafili zaszpachlować odpowiednio dziurek, mimo że wielokrotnie robili poprawki. Na ścianach są plamy. Sufit krzywy z bruzdami, a jest to stan po zrobieniu. Ściany wcześniej pomalowane w kuchni są pobrudzone klejem po położeniu kafli. Kafle na podłodze położone są krzywo i nieułożone do wzoru. Obudowa pod wannę to koszmar.
Doglądałam mieszkanie, ale nie bardzo pasowało to panu Mirkowi, ponieważ cały czas zwracałam na coś uwagę. Panele też zaczęli kłaść w odwrotną stronę, tylko akurat wtedy przyjechałam. Sam próbował decydować co i jak będzie robione w moim mieszkaniu. Jednym słowem zepsuli mi tylko materiały. Wymalowali ściany, które nie były przygotowane do malowania drogą farbą Beckers. Ponadto nie sprzątali nawet odpadów z remontu, kartonów, zostawili jeden wielki smród.
Dlatego po dwóch tygodniach takiego partactwa spakowałam ich rzeczy i wystawiłam pod drzwi, po czym poinformowałam, że są do zabrania.
Moje mieszkanie nie było zniszczone, tylko wymagało odświeżenia. Straciłam tyle pieniędzy na materiały i jeszcze dałam panu Mirosławowi, bo nalegał, 2 000 zł zaliczki, czego bardzo żałuję.
Piszę do Państwa dlatego aby ostrzec innych przed tą firmą dokonującą niby remontów. Nie wiem jak ten człowiek nie wstydzi się za taką szmirę i chałturę.
W tej chwili czekam z rozwalonym mieszkaniem na drugich fachowców i oczywiście od nowa zakup farb itd.
Przesyłam zdjęcia, na których widać, jak zrobiono mi „remont”.
Pan Mirosław:
-Pani Małgorzata zerwała nagle umowę i wyrzuciła nas z lokalu. Do sądu ją podam! Zginęła mi maszyna, bo rzeczy wystawiła nagle na klatkę! A teraz wysyła mi takie SMS, że aż strach.
Razem chodziliśmy do jednej klasy i to miała być taka koleżeńska przysługa. Po koleżeńsku miałem jej zrobić ten remont. Wykonaliśmy wszystko tak jak mówiła, tylko jedną rzecz trzeba było poprawić. To akurat robili podwykonawcy i od razu nie wyszło tak jak trzeba. Nie zdążyłem poprawić, bo wyrzuciła nas na klatę.
Napisz komentarz
Komentarze