Kto z mieszkańców tego czy tamtego bloku wpadnie na pomysł, żeby wziąć w garść łopatę albo motykę i zabrać się do roboty? Jeden ogląda się na drugiego. Chcieliby, ale jest sto powodów, dla których nie mogą. A jeżeli ktoś taki się znajdzie i weźmie się do roboty, to też różnie jego chęci są oceniane. Bardzo dobrze, jeśli taki obsadzony skrawek ziemi się ostanie. Padają jednak czasem pytania – a po co? a na co?
Bywa, że z owego ogródka niewiele zostaje, bo nie wszystkie nasze dzieciątka szacunku dla czyjejś pracy są nauczone. Ba, żeby tylko one. Zdarza się jednak, że „blokowy pracuś” sam lub przy pomocy innych „ogrodników” stworzy śliczne, pomysłowe kwiatowe dzieło. Sami podlewają. Sami o niego dbają. I aż oczy się śmieją na widok róż opadających kaskadami, słonecznych nagietek czy szałwii.
Obok jednego budynku rośnie samotna róża. Tylko ona. Nikt o niej nie pamięta. Kręcąc się koło bloków diabli mnie biorą i zastanawiam się dlaczego pod jednym balkonem od wiosny do jesieni aż mieni się od różnobarwnych kwiatów, a pod drugim pół chleba leży dla gołąbka czy niedojedzony ziemniak dla wróbelka. Przed jednym blokiem juka w „zawody” z malwami „idzie”, a pod innym klepisko.
Na niektórych zieleńcach zauważyłam miski z wodą dla spragnionego ptaka czy czterołapa albo domki dla ptaków.
Od czego to zależy? A właściwie od kogo? Myślę, że od nas, od lokatorów mieszkających tu czy tam. Każdy z nas ma inną wyobraźnię , inną wrażliwość na piękno i otaczający nas świat. Myślę, że każdy patrząc na rozkwiecone skwerki i balkony powie w myślach „dziękuję”. Sam nic nie zrobiłem, ale pięknie dziękuję tym, którzy pomyśleli o sprawieniu nam radości. A na wiosnę przyszłego roku pomogę, podleję, przyniosę sadzonkę.
I będzie jeszcze piękniej.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze