Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 listopada 2024 08:55
Reklama

Niesympatyczna przygoda na pogotowiu

Długo nie zapomni tej lutowej nocy nasza czytelniczka, która potrzebowała pomocy dla cierpiącej wnuczki. W budynku pogotowia długo nie mogła znaleźć lekarza. A potem w przyjęciu małego pacjenta na przeszkodzie stanęło to, że babcia… nie miała przy sobie peselu dziecka.

 O służbie zdrowia mówi się, pisze i często narzeka. Narzekają i lekarze, i pacjenci. Bywa jednak i tak, że pacjenci mają również żal do lekarzy. Niemiłą przygodę miała nasza czytelniczka, która w nocy 6 lutego potrzebowała pomocy dla chorego dziecka. 

-Upłynęło od  tej daty już kilkanaście dni, a ja nie mogę o tym zapomnieć i dlatego chciałabym poruszyć tę sprawę, bo taka przygoda może się przydarzyć każdemu. W nocy, będąca pod moją opieką dziewięcioletnia wnuczka zaczęła bardzo skarżyć się na ból ucha. Żadne domowe sposoby nie przynosiły rezultatów. Dziecko już krzyczało. Wsiadłam więc do samochodu i pojechałam do pogotowia. I tu przykra niespodzianka. Hol pogotowia otwarty, natomiast drzwi gabinetu zamknięte na głucho. Dwa dzwonki. Dzwonię. Nic. Ani lekarza pierwszego kontaktu, ani pogotowia. Próbuję telefonicznie. Nic. Abonent niedostępny. Jadę więc do szpitala. Izba przyjęć zamknięta, ale po chwili przyszły panie i chcąc mi pomóc zaczęły dzwonić. Wreszcie zgłosił się lekarz. Wróciłam więc z nadzieją, że dziecko otrzyma oczekiwaną pomoc. Niestety. Na karcie ubezpieczeniowej był tylko pesel matki. Zaproponowałam również swoje ubezpieczenie. Nic z tego. Obiecałam pesel dziecka dostarczyć rano. Nie. Zastanawiam się czy w komputerze pan doktor by nie znalazł tego nieszczęsnego peselu. Pan doktor powtarzał jednak jak mantrę: „Bez peselu nie przyjmę”. Nie obchodziło go zalewające się łzami dziecko. Wreszcie po trzeciej w nocy dodzwoniłam się do córki, która przebywała za granicą. Podała mi pesel. Dopiero wtedy pan doktor raczył zobaczyć cierpiące dziecko - opowiada babcia Julii. -Zastanawiam się dlaczego przez taki długi czas nie było możliwości dostania się do lekarza. Co by było, gdyby pod zamkniętymi drzwiami zjawił się ranny człowiek albo osoba chora na serce? I co by się stało, gdyby któraś z nich nie miała przy sobie peselu? Czy pan doktor odmówiłby pomocy? I jeszcze jedno. Byłoby miło, gdyby pan doktor choć trochę sympatyczniej odniósł się do cierpiącego pacjenta, którym było dziecko - dodaje nasza stała czytelniczka.
 
W każdej przychodni znajduje się informacja, gdzie po godz. 18 można skontaktować się z lekarzem pierwszego kontaktu i uzyskać pomoc. Trochę trudno zrozumieć co było powodem, że przez dość długi czas nikt nie był uprzejmy otworzyć drzwi i zainteresować się czy stojący za nimi natręt nie potrzebuje pomocy. Druga sprawa to ten nieszczęsny pesel. Jasne, że zawaleni papierkami lekarze „giną” w różnego rodzaju ustawach, zarządzeniach i procedurach. Nie pomaga to ani pacjentom, ani lekarzom. Nie może jednak w tych papierkowych zawiłościach gubić się człowiek, a już na pewno nie cierpiące dziecko, o czym kto jak kto, ale lekarz powinien wiedzieć.
TWS

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaEPI-AKCJA Fundacji "Normalnie" 08.11.-09.12.2024
Reklama
ReklamaMrówka
Reklama
Reklama