Właściciel firmy transportowej spod Gryfina Ariel Żurawski mówi, że nie wierzy aby sprawcą był jego kierowca.
-To bardzo solidny pracownik. Poza tym waży ok. 130 kg, więc nie wyobrażam sobie, żeby mógł uciekać przed policją. Wiózł towar z Włoch. Rozładunek miał być w Berlinie. Potem planował podróż do Barlinka. Ręczę za niego. Daję za niego rękę i nogę. To jest mój kuzyn. Pracował w firmie od ok. 15 lat. Sądzę, że coś mu zrobili, a samochód porwali - mówi Stacji TVN24 Ariel Żurawski.
Żona kierowcy próbowała skontaktować się telefonicznie ze swoim mężem od godz. 16. Bezskutecznie. Nie odbierał telefonów, nie oddzwaniał.
Świadkowie tragedii mówią, że ciężarówka wjechała w tłum z prędkością 50-60 km/h, mając wyłączone światła. Naczepa należy do firmy transportowej spod Gryfina. Kabina - według numerów - zarejestrowana jest w województwie pomorskim.
TIR wyładowany był konstrukcjami stalowymi ważącymi 25 ton.
- To nowy samochód, kupiony w maju 2016 r. Ma przejechanych zaledwie ok. 30 tys. kilometrów. Dzisiaj był zaprakowany naprzeciwko firmy w Berlinie, gdzie miał nastąpić rozładunek towaru. Niemcy przełożyli ten rozładunek na jutro, 20 grudnia 2016 r. o godz. 8 rano - mówi Ariel Żurawski.
Do zdarzenia doszło w zachodniej części Berlina w dzielnicy Charlottenburg.
Świadkowie mówią, że podczas jarmarku słyszeli odgłos podobny do strzału. Policja tego nie potwierdza, ale bada także ten wątek.
Martwy pasażer znaleziony w kabinie TIRa był Polakiem – taką informację ok. godz. 23.35 podały niektóre media. Policja potwierdziła to po północy.
Niemiecka policja uruchomiła specjalne numery dotyczące informacji o poszkodowanych: 030/4664-4664 oraz 0331 505950.
[Artykuł tworzymy na bieżąco w miarę napływania nowych informacji.]
Napisz komentarz
Komentarze