Pod chmurami, a nocą pod gwiazdami coraz ciszej i luźniej. Część ptaków już odleciała, część została. Czasem jeszcze można usłyszeć krzyk lecących spóźnionych gęsi. Jedne odlatują, inne przylatują i tak trwa odwieczna ptasia wędrówka tam i z powrotem.
- Nie przeszkadza nam sąsiedztwo żurawi, mimo że nasz dom stoi na ich drodze. Już się przyzwyczailiśmy, że bladym świtem nisko lecące ptaki budzą nas swoim klangorem, niczym dzwony z wieży kościelnej. Zaś gdy szarówka zapada, słychać wyraźnie odgłosy klangoru i poszum skrzydeł. Przyzwyczailiśmy się już do nich i gdy odlatują, to czegoś nam brak – wyznaje „sąsiadka” żurawi, Elżbieta Turczyńska.
Również miłośnik i podglądacz ptasiego świata Stanisław Koziołkiewicz darzy wielką sympatią żurawie.
-To dumne i dostojne ptaki. Na żerowiskach są ich setki. Jedne przylatują, inne odlatują. Niestety, nie każdemu podglądaczowi udaje się zobaczyć ich taniec godowy. Są ptakami bardzo płochliwymi i najmniejszy ruch płoszy natychmiast ich romansowe podchody. A jest na co popatrzeć! Samce i samice tworzą małe grupy. Biegną ku sobie. Kłaniają się, rozpościerając płasko skrzydła. Podskakują wysoko, krążąc w kółko lub zygzakiem uderzają skrzydłami. Bywa tak, że podekscytowany żuraw chwyta z ziemi kamień lub gałązkę i wyrzuca ją wysoko w górę. Żurawie dobierają się w pary i gdy powiedzą sobie „tak”, to już do końca życia - opowiada pan Stanisław.
Ciekawe, czy w żurawiej społeczności bywają rozwody? Kto to wie? I tak każdego roku, gdy na zieleń liści żółty cień jesieni się kładzie, kluczami lub skośnymi szeregami powoli odlatują. Kto jeszcze nie zdążył pobyć choć chwilkę z tymi ptakami, może pojechać nad Odrę, do Marwic. Tydzień Żurawia jeszcze trwa.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze