-Przez dwie kadencje byłem radnym i wiem, że posiedzenie komisji może się odbyć nawet bez przewodniczącego. Jest przecież wiceprzewodniczący. Mój czas jest równie cenny i nie będę co chwila przyjeżdżał do sądu tylko dlatego, że radnemu spieszy się na komisję – mówi Stanisław Kabat.
Sędzia znajduje kompromisowe wyjście i radzi: - Niech pan radny zadzwoni i uprzedzi, że się spóźni.
Na to radny Wojciech Skrzypczyk: -Wysoki sądzie, że względu na szacunek do wysokiego sądu nie wziąłem ze sobą komórki.
Sędzia proponuje skorzystanie z telefonu w sekretariacie.
-Nie, nie trzeba - mityguje się radny Skrzypczyk. I siada.
Nagle rozlega się dzwonek telefonu dochodzący z… kieszeni radnego.
Napisz komentarz
Komentarze