Inicjatorem akcji jest radny Piotr Mróz, który jeszcze 2012 roku zajmował się sprawą dzików na Lotnisku. I postulował ich odstrzelenie. Radny Wojciech Skrzypczyk stwierdził, że żyje „ dzikami na stopie koleżeńskiej”, ale też był za odstrzałem, jak większość radnych.
Koszt odłowu jednego dzika waha się od 400 do 750 zł. Oto co powiedzieli radni podczas jednej z sesji Rady Miejskiej w Chojnie.
Piotr Mróz: Tu dobrego pomysłu nie ma. Jest ten pomysł, o którym pan radny mówił. Poza tym, że jest potrzebna umowa na wywiezienie tych dzików dostatecznie daleko, żeby nie wróciły. Bo wywiezienie ich kilka kilometrów stąd nic nie daje, bo one wrócą w jakimś odstępie czasu. To jest kosztowne przedsięwzięcie. Padła taka propozycja ze strony lekarza weterynarii, żeby spróbować skanalizować funkcjonowanie tych dzików w obrębie za lotniskiem w postaci kilku miejsc dokarmiania tych dzików, ale dokarmiania zorganizowanego. Diagnoza tej sytuacji, dlaczego dziki „latają’ po lotnisku jest taka, że to jest rezultat ich dokarmiania. Wcześniej przez piekarnię a później mieszkańców. Piekarnia swoje resztki pieczywa gromadziła za płotem i te dziki tam podchodziły, a potem przy śmietnikach mieszkańcy też wykładali resztki pieczywa czy jedzenia i dziki miały możliwość zdobywać to pożywienie.
Po pewnym czasie radny zmienił zdanie na bardziej radykalne: -Uważam, że w obliczu pewnej bierności wszystkich służb i urzędu niestety gmina będzie musiała chyba wziąć za to odpowiedzialność. Skontaktowałem się informacyjnie z łowczym, odławiaczem dzikich zwierząt w miastach, który ma podpisanych kilka umów z gminami. Po wizji lokalnej, firma zajmująca się odłowem, podpisuje z gminą wstępną umowę – powiedział Piotr Mróz.
Wojciech Skrzypczyk: -Ja ze swoimi dzikami, które przychodzą do mnie na działkę i ryją mi przy drodze (moją działkę dokładnie już przeryły raz albo i pięć razy) żyję na stopie koleżeńskiej. Ja ich nie ruszam i one też mnie nie ruszają. Te dziki to pewna grupa, która przychodzi w dane miejsce i żeruje. Możliwość jest taka, żeby na skraju obwodu łowieckiego i granic miasta myśliwi robili odstrzał, a nie szli daleko w knieje. Mogą przyjść na granice miasta i strzelać w stronę obwodu łowieckiego. Wystarczy dogadać się z myśliwymi. To nie jest tylko sprawa lotniska, ale to jest też sprawa Barnkowa i najprawdopodobniej każdej jednej wsi.
Napisz komentarz
Komentarze