Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
niedziela, 24 listopada 2024 02:46
Reklama dotacje rpo
Reklama

O kidnaperskim napadzie i niszczejącej kapliczce na Wzgórzu Waldensów

Na jednym ze wzgórz w gminie Cedynia stoi kapliczka z wizerunkiem Matki Boskiej. Kapliczka ta kryje ciekawą, współczesną opowieść o dziadku zranionym przez porywaczy wnuczki. Po odzyskaniu dziecka, mężczyzna ustawił ów „znak dziękczynny”. Po jego śmierci kapliczka zaczyna niestety niszczeć. Przypomnijmy sobie tę historię obrosłą w legendę.
O kidnaperskim napadzie i niszczejącej kapliczce na Wzgórzu Waldensów
Wzniesienie znajduje się między Cedynią a Orzechowem, nieopodal Jeziora Orzechowskiego.  
 
Najpierw przeklęte
Na mapie turystycznej wzniesienie nazwane jest Wzgórzem Waldensów. Na starych mapach do 1945 r. nazywało się Kacerskie (z niemieckiego „Ketzer”, czyli kacerze). Nowa nazwa nawiązuje do samych waldensów, gdyż określanie ich kacerzami czyli heretykami znaczyło tyle, co zaprzańcami i nadawało treści pejoratywne znaczenie. Jeszcze do II wojny światowej słowa „Oller Ketter” wobec ludzi z tego regionu uchodziły za obelżywe.
 
Legendy tworzą się i dziś
Jaka jest współczesna historia tego wzgórza? Współczesna legenda oparta o fakty – opowieść dziadka, któremu porwano wnuczkę Alę. Był on właścicielem pałacu w Lubiechowie Górnym i setek hektarów pól dookoła. Kidnaperzy porwali 6-letnią wnuczkę i żądali okupu. Po odzyskaniu dziecka, dziadek ustawił ową kapliczkę jako znak dziękczynny. Dziadek Janusz zmarł kilka lat temu. Jednak kapliczka na wzgórzu nadal stoi.
 
Precedensowa sprawa
Dziś winni porwania odpokutowali w więzieniu swoje winy. Jednak (z jednym tylko wyjątkiem) nie za samo porwanie, ale o tym napiszemy nieco dalej… Swego czasu obserwowaliśmy, jak przebiegała sprawa w sądzie. Była ona precedensowa, ponieważ kidnaperzy „w nagrodę” za uwolnienie dziecka, nie zostali ukarani za samo uprowadzenie dziewczynki.
 
Porwanie i rabunek
Do porwania doszło pod koniec ubiegłego wieku. Porywacze pochodzili ze środowiska pracowników dziadka dziewczynki. Ośmioletnią Alę z domu jej dziadka uprowadzono 19 listopada 1999 r. Podczas kidnaperskiego napadu i rabunku skrępowano, zakneblowano i pobito babcię dziecka. Odurzono ją narkotykiem. Skradziono wówczas pieniądze i biżuterię.
 
Zażądali ćwierć miliona marek
Kidnaperzy żądali od dziadków ćwierć miliona marek okupu. Porywaczami byli Ryszard K., Andrzej K., Wiesław T., Mirosław R. i Mirosław W. Policja wówczas jeszcze tego nie wiedziała i poprzez media rozpoczęła negocjacje. Wtedy właśnie zagwarantowano bezkarność kidnaperom, jeśli dobrowolnie wypuszczą Alę. Tak też się stało. W nocy 21 listopada 1999 r. porywacze pozostawili dziecko na jednym z przystanków autobusowych w Szczecinie.
 
Jaka kara spotkała kidnaperów
I tak potem Sąd Okręgowy w Szczecinie zdecydował, że czterech z porywaczy, którzy uwolnili dziecko, nie poniesie kary za samo porwanie. Za porwanie skazany został tylko Mirosław R. Zgubił go alkohol. Gdy jego koledzy podejmowali decyzję o uwolnieniu Ali, przebywał w izbie wytrzeźwień. Nie można było uznać, iż dobrowolnie oddał dziecko. Dostał 10 lat pozbawienia wolności. Jego koledzy nie byli sądzeni za porwanie, ale za inne czyny. Chodziło m.in. o rozbój na babci dziewczynki, stworzenie zagrożenia dla życia i zdrowia dziecka. Okazało się, że jeden z porywaczy podrabiał czeki i usiłował wyłudzić z banku pieniądze, a drugi nie płacił alimentów. W rezultacie Wiesława T. skazano na siedem lat więzienia, Mirosława W. - na sześć lat, Andrzeja K. - na dwa i pół roku, Ryszarda K. - na dwa lata, a Mirosława W. na 10 lat.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

JanOrien 26.04.2020 21:03
Komentarz usunięty

ReklamaEPI-AKCJA Fundacji "Normalnie" 08.11.-09.12.2024
Reklamadotacje rpo
ReklamaMrówka
Reklama
Reklama