Gen. dyw. Artur Kępczyński został nagle odwołany ze stanowiska szefa Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych. Do tej pory nic nie zapowiadało takich decyzji.
Jednak dla wojskowych dymisja zaskoczeniem nie była, bo jak pierwsza podała wp.pl – w tle jest niebywały i bardzo niebezpieczny skandal.
Miny jeździły sobie po Polsce
„Okazuje się, że latem 2024 roku, podczas rozładunku pociągu ze sprzętem wojskowym na terenie bocznicy w Mostach pod Szczecinem, z nieznanych przyczyn żołnierze nie wypakowali całego ładunku. W efekcie w wagonie pozostała pewna liczba min przeciwczołgowych, która bez wiedzy wojskowych pojechała w Polskę. Większość min tego typu waży od 8 do 15 kg, z czego znaczną część stanowi ładunek wybuchowy, dostosowany do niszczenia ciężkiego sprzętu wojskowego, m.in. czołgów i pojazdów opancerzonych” – czytamy.
Generał miał początkowo tej sprawy nikomu nie zgłosić. Sprawa wyszła na jaw, gdy miny się odnalazły.
Te miny wystarczyłyby do wysadzenia dwóch wieżowców
Więcej szczegółów podaje Onet i ujawnia, że w końcu namierzono ładunek – w magazynie sieci IKEA niedaleko miejscowości Orla. Na miejsce zostali wysłani żołnierze i kiedy otworzyli wagon, zobaczyli pięć palet z 40 skrzyniami, w których było 200 min przeciwpancernych.
Łączna ilość zgromadzonego w nich materiału wybuchowego to 2,2 tony – podaje serwis. Taka ilość wystarczyłaby do wysadzenia dwóch wieżowców.
Teraz sprawę wyjaśnia wydział ds. wojskowych Prokuratury Rejonowej Szczecin Niebuszewo.
Napisz komentarz
Komentarze