Tradycja sobótkowych nocy pojawiała się i znikała, żeby znowu gdzieś nad wodą ogniskiem noc rozświetlić. Tak już jest od wieków, że na dzień św. Jana „sobótka jest zapalana”. Nie pozwalając zaginąć tradycji, dyrektorka Biblioteki Publicznej w Gryfinie Sylwia Mencel wraz ze swoimi pracownikami i przy pomocy GDK zorganizowała już po raz trzeci kupałowy wieczór.
Tym razem nie poszli korowodem, ale wszyscy nad Odrą się spotkali, by wianki upleść, ognisko zapalić, a i muzyki posłuchać. Harmoszka Zygmunta Rosińskiego od ucha do ucha wygrywała, a śpiewom Borzymianek duchy dawnych tanecznic się przysłuchiwały.
Na polanie było deszczowo, mglisto, ale za to bardzo wesoło. Białe tanecznice „od Joasi” pląsając, tworzyły śliczne obrazki. Polana płonącego ogniska trzaskały i dymiły po deszczach. Nogi same do tańca się rwały. A kiedy zmrok zaczął zapadać, panie wianki z głów zdejmowały i do wody wrzucały. Drugie wianeczki na jednej niteczce związane na wielką wodę za łódką popłynęły. Śmiechu i uciechy było co nie miara.
Powoli się ściemniało. Ognisko przygasało. Wianki te jaśminowe i te różane do morza popłynęły. Późno (choć do rannej zorzy było jeszcze daleko) ludziska powoli się rozchodzili. Nie powiem Państwu kto poszedł szukać kwiatu paproci, a kto do domu od razu wrócił. Sama nie wiem.
Wśród uczestników dało się zauważyć osoby ze znanych stowarzyszeń. Byli aktorzy Eliksiru, przyszły panie z Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Było sympatycznie i swojsko, a to znaczy, że ludzie potrzebują tego typu zabawy.
Pracownicy biblioteki - Ula, Stanisław i Krzysztof są zadowoleni. Udało się. Wielkie dzięki za pomoc Marioli Zalewskiej i panom przy pulpitach.
Wszystkim wielkie podziękowanie od Sylwii Mencel i od wszystkich uczestników. To naprawdę była wesoła, dobrze zorganizowana sobótka.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze