Uczestnicy będą mieli okazję skosztować pysznego jedzenia, wziąć udział w grach terenowych, zobaczyć pokazy taneczne oraz występy przedszkolaków. Przygotowano również dmuchańce dla najmłodszych, koncerty, a także kiermasz książek.
-Zależy nam na tym, aby jak najwięcej ludzi mogło wziąć udział w tej wyjątkowej inicjatywie, łącząc zabawę z pomaganiem. Będzie to dzień pełen radości, ale też ważna okazja do wsparcia tych, którzy tego naprawdę potrzebują - mówi pani Paula.
Piknik Pamięci Bartka Karaczuna odbędzie się w sobotę 5 października 2024 r. w godzinach 12:00-19:00 na nabrzeżu w Gryfinie.
Bieg charytatywny na dystansie 1km zaplanowano na godz. 15. Wpisowe (minimum 5zł) będzie przekazane na leczenie Julka.
Julek Trzciński urodził się 6 lipca 2024 roku i od pierwszych chwil swojego życia zmaga się z licznymi, poważnymi problemami zdrowotnymi. W wyniku dwóch operacji, podczas których stracił 3/4 jelita cienkiego, musi być karmiony pozajelitowo, co wymaga stałej opieki medycznej. Dodatkowo zdiagnozowano u niego mukowiscydozę – chorobę genetyczną, która wpływa na pracę płuc i układu trawiennego. Każdy dzień Julka to walka o zdrowie, w której niezbędna jest codzienna fizjoterapia i inhalacje.
Julek potrzebuje wsparcia finansowego na dalsze leczenie, rehabilitację oraz specjalistyczny sprzęt medyczny, który może znacząco poprawić jakość jego życia i dać mu szansę na lepsze jutro.
Opis zbiórki dla Julka
Cała ciąża z Julkiem przebiegła książkowo, bez żadnych komplikacji. Wiedzieliśmy, że nasze życie po narodzinach dziecka się zmieni, jednak nie byliśmy w stanie przewidzieć tego strasznego scenariusza, który napisał dla nas okrutny los. Nasz synek przyszedł na świat dokładnie 6 lipca 2024 roku. Zaraz po urodzeniu jego krążenie zatrzymało się na 8 minut! Byliśmy przerażeni!
Już w pierwszej dobie nasze maleństwo musiało zostać poddane bardzo ciężkiej operacji. Okazało się, że doszło do perforacji jelita cienkiego! Lekarze wycięli kawałek jelita oraz wyłonili dwie stomie. Toczyła się dramatyczna walka o życie Julusia, a my nie mogliśmy nawet wziąć naszego szczęścia na ręce i powiedzieć jak bardzo go kochamy… Przez kolejne dni respirator kontrolował każdy oddech naszego synka. A kiedy myśleliśmy, że koszmar pomału dobiega końca, dokładnie 16 lipca usłyszeliśmy, że konieczna jest kolejna operacja!
W wyniku dwóch zabiegów nasz synek stracił 3/4 jelita cienkiego. Juluś zaskoczył wszystkich i pokazał, jaki jest silny. Jednak najgorsze nadal było przed nami. MUKOWISCYDOZA – nieuleczalna choroba genetyczna, której nie widać, bo jest ukryta w środku i niszczy wiele organów. Synek spędził 45 dni na oddziale intensywnej terapii noworodka, a my trwaliśmy przy jego malutkim łóżeczku. Gęsty śluz spowodował niewydolność trzustki. Do tego doszła cholestaza.
Po ponad miesiącu walki, 20 sierpnia zostaliśmy przetransportowani do Centrum Zdrowia Dziecka. Nareszcie możemy być cały czas razem. Julian nadal musi być karmiony pozajelitowo. Czeka nas założenie cewnika, który prowadzi bezpośrednio do żyły głównej, co umożliwi karmienie pozajelitowe. Worek z mieszanką musi być podawany przez 24 godziny na dobę. Przeszkolenie do tego również stanowi wyzwanie... Mukowiscydoza wiąże się z codzienną, kilkugodzinną fizjoterapią oraz żmudnymi inhalacjami. Nagle musimy stać się specjalistami w opiece nad nieuleczalnie chorym dzieckiem. Nie wiemy co przyniesie jutro, jednak dla naszego syna zrobimy wszystko.
Chcemy zapewnić Julkowi choć namiastkę beztroskiego dzieciństwa. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą. Zostańcie z nami i pomóżcie naszemu wojownikowi w walce z tą podstępną chorobą. Chcemy zebrać pieniądze potrzebne na zapewnienie naszemu dziecku potrzebnego wsparcia, sprzętu medycznego, dalszego leczenia i rehabilitacji. Za każdą wpłatę z całego serca dziękujemy!
Rodzice Julka
Napisz komentarz
Komentarze