Sześć wieków temu, gdy ziemiami tymi władali Krzyżacy, właścicielem Golic był Krzysztof Eglinger. Był on ostatnim wójtem krajowym Krzyżaków w ówczesnej Nowej Marchii. Kraina ta rozciągała od Odry i biegła między rzeką Rurzycą - nad którą leżą Chojna i Trzcińsko-Zdrój - od północy, a na południu wzdłuż Warty do jej ujścia. I dalej Nowa Marchia klinem wbijała się między Pomorze Zachodnie rządzone przez Gryfitów i Polskę pod panowaniem Jagiellonów.
Historia o wołu i wilkach dzieje się na kilka dobrych lat przed tym, zanim władzę nad tymi terenami przejął zakon rycerski joannitów (pozostałości materialne tego zakonu pozostały w Golicach do dzisiaj - odwiedzający zobaczą krzyż joannicki na kościele). Jednak w czasach tej historii Krzysztof Eglinger nosił na szarym płaszczu nie biały ośmiorożny krzyż, a czarny, jak na Krzyżaka przystało.
W owych czasach, podobnie jak dziś, żyły w okolicy wilki. Więcej było lasów i mokradeł, więc kryjówek miały bez liku. Dziś wilki polują na zwierzęta, na które polują także myśliwi, a i wówczas polowali możni panowie jak Krzysztof Eglinger. I pan ten starał się straszyć miejscową ludność drapieżnikami.
Jedni polują dla zabawy, ale zawsze ktoś musi pracować na chleb. Także poddani Krzysztofa Eglingera - najwyższego dostojnika władającego Nową Marchią, w której leżały Cedynia, Moryń jak i Kostrzyn - ciężko pracowali. Źródłem bogactwa była wtedy ziemia i plony z niej zebrane. Ale pasją dla Krzysztofa Eglingera były polowania i uczty.
A wilki, jak to drapieżniki. Mówi się: "Wilk nie winien temu, że Pan Bóg stworzył go wilkiem". Zawsze był symbolem drapieżnej, wędrowniczej natury, niezależnej i pełnej nieufności. Krzysztof Eglinger polował także na wilki. Robił z nich myśliwskie trofea. Chodziło o to, że wilki były dla niego – myśliwego - swego rodzaju konkurencją i zabijały zwierzęta płowe i dziki, na które on z uciechą też polował.
Pewnego razu dostojnikowi krzyżackiemu Eglingerowi słudzy donieśli, że na skraju lasu znaleziono szczątki wołu. Okazało się, że to zwierzę pociągowe należące do sołtysa.
Sołtys Golic miał 4 łany, czyli tyle, żeby czterema wołami mógł uprawiać rolę. Wówczas zazwyczaj do pługa mocowano woły, ale gdzieniegdzie do pracy w polu używano koni. Jak obliczano, koń był trzykrotnie wydajniejszy od wołu. Niemniej był również trzy razy droższy w utrzymaniu. Potrzeba było więcej ziemi, której brakowało dla wszystkich chętnych. Praca wołu i człowieka przebiega zgodnie z rytmem dnia nadanym przez naturę, czyli od samego świtu. Ale w nocy zwierzęta domowe i ludzie odpoczywali.
Pracować jak wół oznaczało jedno - ciężko pracować.
- To wilki pożarły wołu! - stwierdził wójt krzyżacki.
- Pan wybił jelenie, sarny i dziki, to wilki wyszły głodne z lasu. To nie wilki zjadły wołu, a ja domagam się sprawiedliwości! - odpowiedział sołtys.
Sprawa stanęła przed sądem.
Tam zjawili się oskarżyciel i świadek, który mógł stać się oskarżonym.
-Wilk – jak wszystkim wiadomo - lubi mglistą pogodę. Tak wtedy właśnie było – zaczął opowiadać Krzysztof Eglinger. Wataha musiała zagonić wołu pod sam las i na mokradłach go dopadła. Moje psy utrzymuję odpowiednio głodne, aby wilki trzymały z daleka od mojej wsi Golice, gdzie mam dwór – wyjaśniał krzyżacki dostojnik.
-Wilk psa się nie boi, tylko nie lubi jego szczekania – stwierdził roztropnie sołtys. –Zwłoki wołu po ataku czy żerowaniu wilków wyglądają dość charakterystycznie. W tym przypadku część klatki piersiowej wołu została zachowana - podczas gdy wilki jedzą kości, szczególnie te cieńsze zawierające chrząstki. Wiadomo, że żebra to jest coś, co jedzą jako pierwsze. A tu mieliśmy tylko częściowe uszkodzenie - dowodził sołtys. –Szczątki wołu nie były też rozwleczone, a wilki by je rozwlekły. To nie wilki zjadły woła, a psy! – wydedukował sołtys.
Sprawa stanęła na ostrzu noża, ponieważ stosowano biblijną zasadę, że jeżeli ktoś ukradnie wołu, a potem je zarżnie lub sprzeda, oddać musi pięć wołów za jednego skradzionego.
A co wtedy, kiedy zwierzę zjedzone zostanie na miejscu przez psy?
W każdej legendzie jest ziarno prawdy. W tej także :)
Napisz komentarz
Komentarze