Wszyscy bawili się świetnie. Pomysł połączenia teatralnych występów z obiadem znalazł uznanie w oczach dużej części biesiadników. Część uczestników jednak narzekała, że spotkanie było nieco przydługie, a przez to trochę nużące, tym bardziej, że siedzący przy końcach stołów niewiele słyszeli.
Przedstawienie „Klątwa zaginionego brzegu” to trochę baśni, trochę historii i magii. Okazuje się, że pracując w różnych zawodach, można się bardzo dobrze sprawdzić także w fachu aktorskim. Tym razem występowali m.in. lekarka, pielęgniarka, bankowiec, aktorzy „Eliksiru” i „Kameleona”, a nad całością czuwał aktor, reżyser, twórca, czyli sam doktor Worch – Marek Brzeziński.
Była jeszcze egzotyka w postaci strojów i „trzeciego oka” na znak jasności postrzegania, mądrości i wyobraźni. Nie zauważyłam, czy każdy wchodzący był nim naznaczony.
Nie wiem również co nasz Wodnik miał wspólnego z Hindusami, ale z pewnością - podobnie jak uczestnicy spotkania - zachwyciłby się tańcem uroczej Rady Żivković i jej córki Radiki.
Na zakończenie Rada Marzena Żivković przeprowadziła krótkie warsztaty nauki hinduskiego tańca, który zawsze wyraża miłość i tęsknotę, nigdy agresję. Ciekawostką jest, że kiedyś w Szczecinie uczęszczała do ogniska baletowego. Dużo jeździ po świecie.
Całość spotkania, jak zwykle z klasą, prowadził Janusz Janiszewski.
Pomoc w realizacji przedsięwzięcia organizatorzy zawdzięczają także ekipie technicznej Gryfińskiego Domu Kultury.
Pomysł Marka Brzezińskiego znowu trafiony. Trochę zabawy, trochę wspomnień. Skoro nie mamy budynku teatru, to teatr próbuje poszukać widza i przyjść do niego z nadzieją, że może kiedyś to się zmieni.
Frekwencja dopisała, ale czasem pomimo tłoku, warto - szanowni organizatorzy - mieć chociaż jeden bilet w zapasie.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze