Treść tych wiadomości, które miały promować ofertę sklepu jako tańszą w porównaniu do Lidla, wywołała ogromne poruszenie. Reklama, która miała pomóc Biedronce w podkręceniu sprzedaży kosztem konkurencji, odbiła się jej czkawką.
Różne wiadomości, jednolity przekaz
W niedzielę wieczorem Biedronka rozpoczęła wysyłkę wiadomości zachęcających klientów do skorzystania z oferty sklepu na nowy tydzień.
Treść sms-ów różniła się w zależności od odbiorcy – niektórzy byli zachęcani do zakupu oleju, inni papieru toaletowego, a jeszcze inni otrzymali informację o promocyjnych cenach masła.
Wszystkie wiadomości miały jednak wspólny mianownik – porównywały ceny produktów Biedronki z cenami w Lidlu. Niektórzy myśleli, że sms-y z cenami produktów to po prostu internetowy wirus. Jak się okazało, nie mieli racji.
Reklama odbiła się czkawką
Sms-owa akcja Biedronki z miejsca wywołała falę negatywnych komentarzy. Profil sieci na Facebooku zalały komentarze pełne oburzenia i rozczarowania. Słowa krytyki nie oszczędzały podejścia Biedronki do marketingu. Sieci wytykano m.in. brak wyczucia.
– Wkurza mnie, kiedy ktoś tak nachalnie przekonuje mnie o swojej piękności – powiedziała nam jedna z czytelniczek z północnej Polski. – Jaka jest rzeczywistość, widzę na własne oczy, kiedy robię zakupy. A lubię je robić i w Biedronce, i w Lidlu. Lepiej promować dobre ceny na sklepowych, a nie pisać o o nich w sms-ach.
Ironią sytuacji jest to, że ta agresywna kampania sms-owa Biedronki niejako przyczyniła się do wypromowania konkurencji. Wielu internautów otwarcie wyśmiało działania Biedronki i zadeklarowało, że w reakcji na kontrowersyjne wiadomości – zamiast do Biedronki – w tym tygodniu pójdzie na zakupy do Lidla.
Ten zresztą stwierdził, że informacje rozpowszechniane przez Biedronkę o cenach wybranych produktów w sieci Lidl Polska są nieprawdziwe.
Napisz komentarz
Komentarze