Minimalne pensje w ochronie zdrowia, zgodnie z ustawą idą do góry od lipca 2023 r.
Zasypuje niedofinansowanie, ale nie sfinansuje rzeczywistej inflacji
Resort zakłada wzrost wydatków na poprawę warunków finansowych w ochronie zdrowia o 15,05 mld zł. Same podwyżki pensji minimalnych będą kosztowały 6,91 mld zł (w ciągu 12 miesięcy).
- Uczucia są mieszane. Dobrze, że wybór padł na wariant trzeci, dobrze, że interna, chirurgia ogólna i porody zyskają na wycenie przez podniesienie współczynników. To zasypuje niedofinansowanie z lat poprzednich. Od lat były to obszary deficytowe, niezależnie od inflacji, czyli nie związane z aktualną sytuacją ekonomiczną. Natomiast, gdy mowa o aktualnej sytuacji ekonomicznej, podstawowe znaczenie ma podniesienie wyceny. W przypadku ryczałtu jest to nieco ponad 6 proc. To za mało, by sfinansować rzeczywistą inflację w sektorze ochrony zdrowia i wynagrodzeń w ochronie zdrowia - mówi Bernadeta Skóbel radca prawny, ekspertka Związku Powiatów Polskich.
Kto może, a kto nie może liczyć na podwyżki
Prawo.pl podaje, że wzrośnie także wartość jednostki rozliczeniowej w podstawowej opiece zdrowotnej (POZ) - o 3,79 proc., w nocnej i świątecznej opiece zdrowotnej (NiŚOZ) - o 6,21 proc., na szpitalnych oddziałach ratunkowych (SOR) i izbach przyjęć (IP) - o 6 proc.
Na podwyżki wynagrodzeń mogą liczyć również zatrudnieni na umowach cywilno-prawnych. Osoby te w systemie ochrony zdrowia stanowią pokaźną grupę, bo ok. 20 proc. pracowników. Tzw. „kontrakty” generują ok. 27 proc. kosztów osobowych, natomiast umowy zlecenie i dzieło - jedynie ok. 5 proc. Kontrakty zawierają głównie lekarze (70 proc. wartości umów).
Lekarze zarabiają zwykle więcej niż pensja minimalna. Dlatego - przynajmniej tych zatrudnionych na umowach o pracę, ze specjalizacją - ustawa podwyżkowa nie dotyczy. Inną kwestią jest wzrost oczekiwań płacowych: podwyżki w całym systemie mogą podnieść także oczekiwania wśród lekarzy, w tym „na kontraktach”.
U pielęgniarek sytuacja jest odwrotna - dominującą formą zatrudnienia jest umowa o pracę (77 proc. - 89 proc. całości kosztów osobowych). Z kolei na umowach zleceniach najczęściej są zatrudnieni pracownicy niemedyczni, a także m.in. fizjoterapeuci, pielęgniarki, ratownicy medyczni z licencjatem lub wykształceniem średnim (8 proc.).
Plus dla szpitali, ale tych z możliwościami
Przedstawiciele szpitali mają zastrzeżenia do mechanizmu, który ma te rosnące koszty pokryć.
Jak podaje portal Prawo.pl - szpitale dostaną więcej pieniędzy, o ile wykonają więcej świadczeń.
-Zwiększenie wolumenu w ryczałcie jest dobrym rozwiązaniem dla szpitali, które mają możliwości realizacji nadwykonań i je realizują - zauważyła Bernadeta Skóbel, radca prawny, ekspertka Związku Powiatów Polskich.
Napisz komentarz
Komentarze