Skandaliczna zmiana zrobiona przez burmistrza Gryfina w sierpniu odnośnie autobusów okazuje się tylko częścią koszmaru ludzi, którzy dojeżdżają do Szczecina – do pracy, do szkół i uczelni i w różnych sprawach.
Od 10 grudnia znika kolejny pociąg popołudniowy.
Do listopada po południu pociągi powrotne kursowały mniej więcej co 30-40 minut do 17.30.
Z powodu transportu węgla (jak napisano oficjalnie na stronach spółki kolejowej – potem zapis usunięto) od listopada zlikwidowano połowę połączeń popołudniowych i został jeden pociąg po 15 (15.14 do Zielonej Góry), jeden po 16 (16.09 do Kostrzyna) i jeden po 17 (17.06 do Gryfina).
W kolejnym rozkładzie zaplanowano pociąg o 15.16 do Zielonej Góry, 15.52 do Kostrzyna, 16.38 do Gryfina i następny dopiero o 18.37 do Rzepina!
Przesuwanie pociągów na wcześniejszą godzinę jest skrajną bezmyślnością i wie to każdy, kto usiłuje się dostać w godzinach szczytu do dworca – od strony Pomorzan i od strony Bramy Portowej – korki zaczynają się przed Placem Żołnierza i przed Mostem Długim.
Może osoby z biurowców kolejowych leżących przy samym dworcu tego nie zauważają – jednak nerwy uczniów, studentów i pracowników, czy zdążą na pociąg codziennie są rzeczywistością.
A tutaj pociąg z 16.09 przesunięto 15 minut wcześniej, pociąg z 17 dwadzieścia minut wcześniej!
Co mają robić uczniowie, którzy często kończą lekcje po 15 (również praktyki) i nie dotrą na czas?
Ile godzin mają czekać dzień w dzień? Czy może uciekać z ostatnich zajęć i mieć coraz większe braki?
A jak mają pracownicy odnaleźć się w tym?
Nie każdy pracuje w leżącym przy samym dworcu biurze, gdzie praca kończy się punktualnie i droga zajmuje na dworzec kilka minut pieszo, więc jak ma dojechać? Wiele osób kończy pracę nie o 15 czy o 15.30 – ale o późniejszych godzinach. No i sporo osób nie ma takiego luksusu, że pracuje w regularnych godzinach – mają czekać na pociąg godzinami?
W zimie?
Ktoś weźmie odpowiedzialność za młodzież? Ktoś zapłaci odszkodowania dorosłym za choroby wynikające z tego, że pociągi będą jeździć tak rzadko i o tak niekorzystnych porach?
Czy układający rozkład jazdy pomyśleli w ogóle o osobach, które będą czekać?
A jak mają się czuć osoby z południa powiatu gryfińskiego, które gdy się spóźnią na pociąg o 15.52 – następny mają dopiero po prawie trzech godzinach o 18.37?
Wystarczy zobaczyć, ile osób codziennie dojeżdża do pracy – także z południa powiatu, żeby przekonać się o powadze problemu.
Wszyscy ci ludzie potraktowani zostali jak przeszkody do osiągania urzędniczego błogostanu.
A przed nami jeszcze kolejna zmiana spowodowana zamknięciem mostu w Podjuchach i jazdą przez Dąbie.
Kiedy zaczynano rozmowy o remoncie (było to przed wyborami, więc trzeba było uspokoić ludzi) – mowa była o budowie mostu obok funkcjonującego i zamknięciu tylko na kilka tygodni pod sam koniec na samo przełożenie torów.
Ale i urzędnikom i wykonawcom było zbyt niewygodnie, więc zmieniono to – i teraz mają zamknąć na wiele miesięcy.
Dziwne, że niedaleko most drogowy powstawał tuż obok działających a i ten dotychczasowy kolejowy funkcjonował w tym czasie – nie trzeba było wyłączać linii z użytkowania.
Czyżby na tamtej trasie podróżowali ważni urzędnicy a pociągami do Gryfina nie jeździ nikt z decydentów?
Może redakcja igryfino zajęłaby się problemem.
Zwykły człowiek utknie w urzędniczej spychologii, w której urząd marszałkowski jest właścicielem pociągów ale „nic nie może w sprawie rozkładu”, przewoźnik „nic nie może, bo nie rządzi torami” itd. itp.
A tak naprawdę to kwestia odrobiny życzliwości, empatii i rozsądku – i znajomości realiów komunikacyjnych w okolicy dworca PKP w Szczecinie...
O samorządach powiatowym i gminnych to szkoda mówić...
Może niech pozostaną pociągi po 15 i po 16 (dalekobieżne) i po 17 (do Gryfina)?
No i czy naprawdę w XXI wieku nie jest możliwa technologia budowy mostu bez wyłączania z ruchu całej okolicznej infrastruktury kolejowej na wiele miesięcy?
Wracając do pytania z początku – dla kogo jest ta komunikacja publiczna? Czy nie powinna być dla pasażerów?
Czy nie powinna być określana przez potrzeby zarówno ludzi dojeżdżających codziennie do pracy czy szkół jak i okazjonalnie do lekarzy, urzędów?
Czy zmiany nie powinny być konsultowane wcześniej?
Czy układający rozkład jazdy potrafią określić, kto jest adresatem przesunięć o kilkanaście minut wcześniej odjazdów pociągów?
A może pasażer jest „natrętem” bez którego w ogóle żyłoby się lepiej wielu urzędnikom, pracownikom biur?
pasażer
Napisz komentarz
Komentarze