Agata Ingielewicz mieszka w małej wsi Krzemlin, oddalonej od Gryfina ok. 40 km w powiecie pyrzyckim. Poniżej zamieszczamy wypowiedź p. Agaty opublikowaną na portalu Pomagam.pl
Problemy ze zdrowiem zaczęły się u mnie w ubiegłym roku. Zaczęło się od bólu prawego kolana. Najbardziej bolało przy chodzeniu jak i w nocy.
Kiedy poszłam do lekarza usłyszałam, że może to być przeciążenie nogi. Dostałam leki przeciwbólowe i na tym się skończyło... Dodam, że kolano nadal bolało raz mniej, czasem bardziej. Takich wizyt u lekarzy było kilka, lecz dalej bez konkretnej diagnozy. Z taką nogą chodziłam jeszcze kilka miesięcy...bo przecież co mogłam zrobić sama, skoro lekarze nie wiedzieli co jest przyczyną bólu.
W czerwcu 2022 r. dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Była to ogromna radość! Pod moim sercem było jeszcze jedno malutkie serduszko. Ciąża przebiegała bez zastrzeżeń. Maleństwo było silne i zdrowe.
Jednak podczas ciąży noga znowu dała znać o sobie. Tym razem ból powrócił z podwójnym działaniem, zrobił się obrzęk prawego kolana. Noga bolała nieustannie. Mocne tabletki przeciwbólowe nie były już dla mnie, ponieważ musiałam patrzeć na ciążę.
Zgłosiłam się do swojej lekarz z tym samym problemem, dodałam tylko, że jestem w ciąży. Jej diagnoza była zadziwiająca. Powiedziała: „Musi pani uważać, żeby za dużo nie przytyć, aby noga nie miała dużego obciążenia”.
Poprosiłam o skierowanie do ortopedy aby on pogłębił leczenie. Wizytę udało mi się umówić za 2 tyg. Jednak nie dałam rady czekać. Trafiłam na SOR. Tam przyjął mnie cudowny ortopeda, który jako jedyny nie odesłał mnie do domu bez niczego. Na następny dzień miałam się stawić w gabinecie. Tam zostało zrobione USG, które wykazało, że jest coś nie tak, ponieważ był widoczny duży guz między kolanem a udem.
Po dwóch dniach został zrobiony rezonans kolana bez kontrastu ze względu na ciążę. Już po pierwszym rezonansie było wiadomo, że to coś poważnego. Był widoczny guz wraz z ubytkiem w kości udowej.
Zostałam skierowana na biopsję. Zostało tylko czekanie na wynik... Było to coś okropnego, ponieważ nie wiedziałam czego się spodziewać. Lecz z drugiej strony cieszyłam się, że może w końcu wyjaśni się co mi jest. Miałam już dosyć chodzenia od lekarza do lekarza ...
Minęły 3 tygodnie, przyszły wyniki biopsji. Dwa dni później miałam odczytanie i omówienie wyniku z lekarzem z onkologii. Była to najgorsza wizyta w moim życiu.
Słowa lekarza na tej wizycie były dla mnie nie do przyjęcia: Z wyników biopsji wynika, że ma pani nowotwór złośliwy kości (osteosarcoma). W pani przypadku leczenie jest skomplikowane, ponieważ jest pani w ciąży. Musi pani z partnerem, rodzinną podjąć bardzo ciężką decyzję co z ciążą (24. tydzień ciąży): czy chce pani urodzić teraz i zacząć leczenie, bo jeśli nie podejmiemy leczenia w odpowiednim czasie, to panią zabije, ponieważ jest to ciężki do leczenia nowotwór”.
Kiedy usłyszałam, że miałabym wybierać miedzy swoim życiem a życiem swojego dziecka, serce rozsypało mi się na kawałki. Dobrze, że nie byłam sama w gabinecie. Była ze mną moja mama i narzeczony. Jednak nie zmieniało to tego, że chciałam wyjść jak najszybciej z gabinetu. Chciało mi się krzyczeć ,,Dlaczego to właśnie ja!?". Chciałam, żeby ta diagnoza okazała się pomyłką.
W następną środę miałam stawić się w tym samym gabinecie i przedstawić jaką podjęłam decyzję co do ciąży i do mojego leczenia.
Miałam żal do Boga. Dlaczego to właśnie mnie stawia na takiej ciężkiej drodze i dlaczego mnie skazuje na tyle cierpienia?! Prosiłam Boga, żeby dał mi jakieś światełko w tunelu.
Mimo żalu do Boga, jednak mnie wysłuchał... Trafiłam na cudownego ginekologa Profesora J.C. To właśnie on dał mi nadzieję, że donoszę ciąży nawet do planowanego terminu porodu. Profesor kilkakrotnie powtarzał, że on nie pozwoli na , żebym teraz urodziła, a tym bardziej, żebym tak ciężką decyzję miała podejmować sama. Przedstawił mi wiele opcji mojego leczenia, które mogło być rozpoczęte w trakcie ciąży bez jej rozwiązywania. Był to naprawdę cud. Kamień spadł mi z serca, że nie trzeba rozwiązywać ciąży w tak wczesnym etapie, co wiązało się z poważnymi powikłaniami zdrowia mojej maleńkiej córeczki.
Minęły jeszcze dwa tygodnie. W tym czasie miałam jeszcze dodatkowe badania. Odbyło się też konsylium lekarskie, na którym została podjęta decyzja, że zacznę chemioterapię w ciąży, ponieważ guz zaczął się powiększać i pojawiły się też nacieki na inne części nogi.
Teraz jestem po pierwszej 3-dniowej chemioterapii, przede mną jeszcze dwie.
Po całej chemioterapii czeka mnie ta najpiękniejsza chwila w życiu kobiety - po raz pierwszy przytulę swoją córeczkę.
Później czeka mnie bardzo ciężka i skomplikowana operacja nogi - usunięcie guza wraz z kawałkiem kości udowej i wstawienie endoprotezy, w najgorszym przypadku amputacja nogi. Po operacji znowu chemioterapia i bardzo ciężka, jak i żmudna rehabilitacja.
Wierzę w to, że mi się uda! Mam dla kogo żyć! Przede mną całe życie! Nie mogę się poddać. Siły dodają mi rodzice, narzeczony, cała rodzina i bliscy. To dzięki nim mam siłę na kolejne dni walki.
Środki zebrane podczas zbiórki posłużą do opłacania kosztów związanych z bieżącym leczeniem i z kosztami późniejszej kosztownej rehabilitacji.
Link do wpłat na portalu pomagam.pl
Napisz komentarz
Komentarze