– A kto mógł wiedzieć, że coś takiego będzie. Kupiłem w kwietniu – mówi pan Janusz.
Mieszka kilka kilometrów od dużego miasta. Jego dom ma 200 mkw. Pierwsza część powstała w latach 80 XX wieku. Druga na początku tego wieku. Wszystko ocieplone, z nowym dachem. Wiosną kupił pięć ton opału.
– Powinno starczyć na zimę i jeszcze zostać. Dałem 2,5 tysiąca za tonę. Czyli jakieś 400-500 zł więcej niż rok temu. Mogłem czekać na dopłaty, ale przecież nie było wtedy wiadomo, co i jak – tłumaczy.
Węglowa gorączka
To właśnie wiosną Polskę ogarnęła węglowa gorączka. Ludzie wręcz rzucili się na ten surowiec. Zaczęło go brakować, a ceny skoczyły o ponad 100 procent. Za tonę trzeba było dać nawet 3 tys. zł, podczas gdy rok wcześniej kosztowała średnio niespełna 1 tys. zł.
Kłopot z węglem to oczywiście wina Rosji. W 2021 r. sprowadziliśmy z tego kraju 8,3 mln ton węgla. Ale po ataku na Ukrainę wprowadziliśmy embargo i jeszcze braków surowcem z innych krajów nie udało nam się zastąpić. Przestraszeni ludzie z miejsca zaczęli robić zapasy na zimę. To jakieś 2 mln Polaków, którzy ogrzewają domy węglem, plus lokalne elektrociepłownie.
Sytuacja jest zła. Premier Mateusz Morawiecki właśnie nakazał spółkom skarbu państwa pilny zakup węgla. Mają w ekspresowym tempie kupić 4,5 mln ton. To zadanie spadło na PGE Paliwa i Węglokoks. Na zapełnienie magazynów mają czas do końca października. Dodatkowo rząd chce nakłonić kopalnie do zwiększenia wydobycia. Górnicy mają pracować w niedziele i święta. Bo węgiel musi być.
Dopłaty
System dopłat do węgla zacznie działać pod koniec lipca. Każdy pośrednik, który zgłosi się do programu, ma sprzedawać surowiec po 996,60 zł (maksymalnie 3 tony na dom). Taka właśnie była średnia cena w 2021 roku. W zamian skład opały dostanie wyrównanie. Będzie to 1073,13 zł brutto do tony.
Żeby można było kupić tańsze paliwo trzeba mieć.
- oświadczenie wskazujące ilości węgla, jakie kupiło się po dniu wejścia w życie ustawy,
- zgłoszenie deklaracji CEEB, wskazujące na to, jakie źródło ciepła znajduje się w budynku; takie deklaracje można było składać do końca czerwca.
Żeby skorzystać z dopłat, trzeba także mieć w domu któreś z wymienionych w ustawie źródeł ciepła:
- kocioł na paliwo stałe,
- kominek,
- koza,
- ogrzewacz powietrza,
- trzon kuchenny, piecokuchnia, kuchnia węglowa,
- piec kaflowy na paliwo stałe, zasilane paliwem stałym.
– Nie będzie reglamentacji. Jeśli jednak w jednym momencie, np. w sierpniu, wszyscy będą chcieli zaopatrzyć się w ten węgiel, to może być problem z tym, żeby wszyscy mogli go kupić. Zwiększamy wydobycie, musimy też sprowadzić węgiel z zagranicy, bo krajowe wydobycie jest za małe na zaspokojenie wszystkich potrzeb. We wrześniu, październiku węgla nie będzie brakować. To, że w trybie pilnym trzeba sprowadzać ten surowiec, nie wynika z zaniedbania. 24 lutego i agresja Rosji w Ukrainie tłumaczy wszystko. Spowodowała ogromne perturbacje na rynku surowców energetycznych, które przełożyły się na gospodarki Polski, Europy i świata – powiedział dziś (piątek 15 lipca) w Radiu Zet Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny PiS
Sprawdzamy
Tyle teorii. Przechodzimy do praktyki. Sprawdzamy w składach węgla, czy rządowy plan ma sens. Odwiedzamy kolejne punkty, dzwonimy do kilku sprzedawców. Obraz jaki się wyłania, nie jest optymistyczny.
– Mają być dopłaty, ale nie znamy szczegółów. Tyle co w telewizji powiedzą – słyszmy w jednym ze składów.
Pan Tomasz pracuje w składzie opału przeszło 12 lat. Sytuacji, jaka jest teraz, nie widział nigdy.
– Dzwonią klienci, pytają, ale nie możemy im obiecać, że węgiel będzie. Bo go po prostu nie ma. Jeżeli hurtownik nie wie, kiedy będzie miał, to my też nie wiemy. Jak on nie wie, ile będzie kosztował, to my też nie wiemy – narzeka.
I tłumaczy, że jest za mało informacji o dopłatach. Zwłaszcza jeśli chodzi o sprzedawców.
– Trzeba dobrze poszukać, żeby znaleźć zasady. Trzeba wiedzieć, jak wysłać zgłoszenie. To się skończy tym, że przyjadą ludzie po węgiel, a okaże się, że skład nie sprzedaje taniej, bo się nie zgłosił.
Pan Tomasz trochę poczytał i wie, jakie są zasady, ale w wielu miejscach, z którymi się kontaktujemy, słyszymy, że nikt nic nie wie.
Zasady są takie, że sprzedawcy, którzy chcą otrzymać rekompensatę, muszą złożyć wniosek w dwóch „okienkach”. Od 15 do 31 października 2022 oraz od 1 do 20 stycznia 2023.
Wniosek musi zawierać wysokość przysługującej rekompensaty, sprzedaż w tonach, dane firmy, wykaz gospodarstw domowych, którym sprzedało się opał. I będzie go można złożyć tylko przez internet.
– Nie wiem, czy skorzystamy – mówi wprost sprzedawca ze świętokrzyskiego. – Może się okazać, że węgla nie ma na rynku i po prostu nie ma czym handlować – dodaje.
Ale to nie jedyny problem. Przepisy wskazują, że jak już się złoży wniosek o rekompensatę, to pieniądze otrzyma się do końca tego lub – już – w przyszłym roku. Czyli przez jakiś czas nie będzie pieniędzy, a węgiel będzie się sprzedawało na kredyt. Przez jakiś czas firmy muszą same pokryć różnicę.
I to też nie jedyny problem. Kolejny to cena. Pan Mirosław prowadzi skład w okolicy Świdnika. I tak to widzi:
– Od klienta dostanę niecały 1 tys. zł. Potem dadzą mi kolejny tysiąc. To razem 2 tysiące złotych. Widział pan węgiel w tej cenie? Bo ja od dawna go nie widziałem – podkreśla. – Nie da się za tyle kupić, nie da się za tyle sprzedać, nie da się na tym zarobić. Tu nie ma miejsca na marżę. Tu jest miejsce na stratę. Głupiego szukają?!
Napisz komentarz
Komentarze