Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
środa, 27 listopada 2024 19:55
Reklama
Reklama

Po co uchodźcy buty na szpilkach albo stroje karnawałowe?

Osoby, które przywożą dary dla uchodźców z Ukrainy, często czyszczą swoje szafy ze starych rzeczy albo dostarczają produkty, które nikomu nie pomogą. W takie działania trzeba angażować się mądrze.
Po co uchodźcy buty na szpilkach albo stroje karnawałowe?

Autor: Jacek Bury/Facebook

Codziennie powstają nowe punkty pomocowe dla uchodźców. Organizują je remizy OSP, koła gospodyń wiejskich, domy kultury… Wszędzie tam można przynosić rzeczy, które zostaną dostarczone do ośrodków, w których przebywają uchodźcy z Ukrainy. Dodatkowo Caritas Polska zaczął właśnie akcję „Paczka dla Ukrainy”. Każdy może przygotować – ważącą maksymalnie 20 kg – paczkę z rzeczami, dla jednej rodziny na Ukrainie. Transportem darów zajmie się kościelna organizacja.

Ale pomagać trzeba mądrze. Ludzie, którzy oferują pomoc, zazwyczaj dostarczają nowe rzeczy. Zdarza się jednak, że do centrów trafia „przegląd szafy”. Ludzie przywożą podarte ubrania, kurtki z zepsutymi zamkami, których nie da się zapiąć, brudne zabawki czy buty na szpilkach albo stroje karnawałowe dla dzieci.

„Przekazując rzeczy na pomoc uchodźcom z Ukrainy, zastanów się, czy chciałbyś/chciałabyś to otrzymać i czy ten "dar" nie narusza godności osób, które mają go otrzymać. Zawsze tym się kierowałam w pomaganiu” – apeluje na Twitterze Janina Ochojska, eurodeputowana i założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej.

Sprawdź, czego trzeba

Sytuacja jest dynamiczna i codziennie się zmienia. Jednego dnia centra pomocowe potrzebują jednorazowych sztućców i naczyń. Kolejnego są już niepotrzebne, bo ktoś przekazał takie dary. Kolejnej transzy nie ma gdzie trzymać, ale takie rzeczy przydadzą się może za kilka dni. Jeden z punktów w województwie lubelskim apeluje, żeby już nie przynosić ubrań, bo jest ich mnóstwo. Potrzebnych jest za to sto nocników dla dzieci.

Zanim jednak ktoś „załatwi” takie rzeczy, powinien upewnić się, czy nadal są potrzebne. Najlepiej skontaktować się ze sztabem i zapytać, czy już ktoś nie zadeklarował w danej kwestii pomocy.  – Prosimy o nieprzysyłanie ubrań – apelował 1 marca nadgraniczny Hrubieszów, gdzie działa ośrodek pomocowy. I  dodawało, ze czeka np. na jogurty, tampony i skarpetki. Z kolei już 3 marca apelowano o reklamówki do pakownia jedzenia.

– Najważniejszą zasadą pomagania jest zgodność z potrzebami. Zatem pomoc nie polega na tym, aby pozbyć się tego, czego nie potrzebuję, ale żeby ofiarować to, co jest potrzebne. Jeśli potrzebne są powerbanki, trzeba przekazać tę rzecz, a nie niepotrzebny sweter. Uchodźcy z Ukrainy to osoby często po ciężkich, traumatycznych przeżyciach, osoby, które zostawiły w kraju swoich bliskich: walczących mężów, ojców, osoby w lęku o zdrowie i życie rodziny oraz bliskich. Dlatego w kontaktach z nimi trzeba wykazać się delikatnością, uważnością, taktem i dyskrecją. Jedni będą potrzebować przytulenia nawet obcej osoby, a inni wolą chować swój ból – należy to uszanować. Pytanie o to, czy i jak można pomóc, jest absolutnie kluczowe – komentuje dr hab. Aneta Borkowska, z Katedry Psychologii Klinicznej i Neuropsychologii UMCS w Lublinie.

Brak współpracy

W tej wielkiej akcji pomocowej jest jeszcze jeden problem. Cały jej ciężar spadł na samorządy i na organizacje pozarządowe. Nie ma odgórnego centrum, które koordynowałoby pomoc.

– W Lublinie w społecznym komitecie pracuje 17 zespołów plus koordynacja. Ponad setka ludzi. Ogarniamy infolinię 24/7, którą rząd wspaniałomyślnie umieścił na swoim portalu, produkujemy ulotki, które wozimy na granicę i rozmieszczamy na punktach, kwaterujemy tych, którzy nie dostali państwowego przydziału łóżka (także po 22), organizujemy transport (certyfikowanych kierowców), zapewniamy pomoc prawną, psychologiczną, medyczną, materialną, zajęcia dla dzieci, żywność, dostarczamy tłumaczy, także z ukraińskiego języka migowego, wolontariuszy mówiących po ukraińsku i rosyjsku na dworce (pracują dniami i nocami), kontaktujemy się ze stroną ukraińską… – wylicza Anna Dąbrowska, szefowa największego sztabu w Lublinie.

Dodaje, że dziś nie trzeba zabawek, ale systemowych rozwiązań, które pozwolą sztabom działać nie przez tydzień, ale przez kilka miesięcy, jeżeli będzie to potrzebne.

–  Wolontaryjny system pomocy nie jest w stanie wyręczyć państwa – podsumowuje.

 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

*** 06.03.2022 00:51
Komentarz zablokowany

88 04.03.2022 14:50
Komentarz usunięty

Iwanka 04.03.2022 14:05
Komentarz zablokowany

*** 04.03.2022 13:33
Komentarz zablokowany

Dagmara 04.03.2022 13:33
Bardzo mądry artykuł Nie sztuka pozbyć się "śmieci"

Sauron 04.03.2022 12:47
Media alarmują: Część przekazanej Ukrainie przez Niemcy broni może nie nadawać się do użycia Niemiecki rząd wysyła Ukrainie coraz więcej broni – w tym 2,7 tys. rakiet "Strela". "To sprzęt tak stary, że Bundeswehra od lat nie dopuszcza go do użytku" - informuje portal Business Insider. Wtóruje mu niemiecki "Bild", narzekając, że pomoc Ukrainie stała się najwidoczniej okazją do czyszczenia magazynów z NRD-owskiej broni.

srulon ty prymitywie 04.03.2022 15:35
srulon ty prymitywie z Azji - przecież to, że Bundeswehra nie używa sprzętu, nie znaczy, że pokomunistyczna amunicja nie przyda się do poradzieckich sprzętów - jak zdobędą na waszych sołdatach złom, którym najechaliście Ukrainę - będzie jak znalazł amunicja do nich... Tylko prymityw może pisać, że w poradzieckich republikach nie przyda się amunicja do broni produkowanej w czasach komuny - zresztą niektóre także na terenie obecnej Ukrainy...

Bogdan 04.03.2022 16:02
Komentarz usunięty

88 04.03.2022 16:36
Komentarz usunięty

Sauron 04.03.2022 12:32
Może to jakaś ekipa przebierańców z *** plus koń he he he

Bogdan 04.03.2022 15:08
Komentarz usunięty

nie ma co 04.03.2022 12:26
Mają ludzie fantazję.

Kierowca 04.03.2022 12:57
A co może bedzie ukrainka dreptac w te i nazad w gumofilcach?

ReklamaEPI-AKCJA Fundacji "Normalnie" 08.11.-09.12.2024
Reklama
ReklamaMrówka
Reklama
Reklama