Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
niedziela, 22 grudnia 2024 23:32
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Początek końca pandemii czy potężne niedoszacowanie? Niepokój po decyzjach rządu

Według ministrów Przemysława Czarnka i Adama Niedzielskiego mamy do czynienia z „początkiem końca pandemii”. Rządzący zapowiadają stopniowe luzowanie restrykcji i patrzą w przyszłość z nadzieją. Statystyki jednak mówią zupełnie co innego. Odmienne zdanie w tej kwestii mają również sami Polacy.

Autor: iStock

Podczas środowej konferencji prasowej – przypomnijmy – minister zdrowia Adam Niedzielski i minister edukacji Przemysław Czarnek stwierdzili, że według prognoz najbliższe tygodnie pozwolą nam pożegnać się z piątą falą pandemii i wrócić do normalności. Pierwsze decyzje w tej sprawie już zapadły: zmniejszona została liczba łóżek covidowych, poluzowano zasady dotyczące kwarantanny i izolacji, skrócono również czas nauczania zdalnego dla uczniów szkół podstawowych i średnich.

– Spadki zakażeń powinny być stosunkowo duże i w lutym wyczerpie się poważne zagrożenie dla opieki zdrowotnej. Mam nadzieję, że w marcu będziemy mogli podejmować odważne decyzje dotyczące znoszenia restrykcji, znoszenia regulacji czy wprowadzenia regulacji bardziej łagodnych, żebyśmy na wiosnę mogli wejść w normalny tryb funkcjonowania – wyjaśniał Adam Niedzielski.

– W świetle nowych informacji możemy założyć, że do końca roku szkolnego będziemy mogli normalnie się uczyć – dodał Przemysław Czarnek.

Decyzje rządu – co wyraźnie podkreślali obaj ministrowie – opierają się na oficjalnych statystykach, które wciąż jednak nie napawają optymizmem. Z raportu Ministerstwa Zdrowia z czwartku 10 lutego wynika, że ciągu ostatniej doby wykryto ponad 42 tysiące zakażeń, z czego prawie 4,5 tysiąca pacjentów zachorowało ponownie. Koronawirus odebrał życie 262 osobom. Obraz ten pokazuje, że choć dominujący obecnie wariant Omikron powoduje głównie chorobę o mniejszym nasileniu i krótszym czasie trwania, nadal jesteśmy narażeni na poważne skutki jego dynamicznej transmisji.

Tymczasem Europejskie kraje ogłaszają endemię – zamierzają traktować COVID-19 jak grypę, która pozostanie z nami już na zawsze i wycofują się z wszelkich obostrzeń. Do normalności wracają już Hiszpania, Dania, Włochy czy Irlandia. Polska zdaje się podążać ich śladem. I choć apogeum zachorowań trwa, zapowiedzi rządu mogą wskazywać na podobny scenariusz. Czy słusznie?

Dane, których nie widać

Oficjalne dane to jedynie kolebka tych, z którymi mamy do czynienia w rzeczywistości. Gdyby udało się zliczyć nie tylko zarejestrowane testy, ale również te, które pacjenci kupują w aptekach i nie rejestrują ich wyniku oraz niewykorzystane skierowania, które zakończyłyby się wynikiem pozytywnym, otrzymalibyśmy niewyobrażalnie wysokie liczby. Już pod koniec 2020 roku doktor Paweł Grzesiowski ostrzegał, że niedoszacowanie może być nawet dwudziestokrotne.

– Od 10 do nawet 20 razy więcej niż podają codzienne statystyki. Jeśli wczoraj podano, że zachorowało 10 tys. ludzi, to trzeba się liczyć z tym, że było to co najmniej 100 tys. – mówił wówczas w wywiadzie dla portalu Forsal.

Gdyby przyjąć takie założenie, dzisiejsza realna liczba zakażeń wynosiłaby nawet 840 tysięcy przypadków. Jeżeli jest to mocno wygórowane wyliczenie, z pewnością wiele zachorowań umyka oficjalnym danym. Kwestią dyskusyjną pozostaje zatem twierdzenie, że pandemię powinniśmy zacząć traktować łagodnie i z optymizmem.

Jest nowy pomysł – masowe testowanie

Szkoły są jednymi z największych zbiorowisk ludzi, dlatego potencjalnie mogą być również źródłem zwiększonej emisyjności wirusa. Swój głos w tej sprawie zabrał prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Odnosząc się do zapowiedzi MEiN dotyczącej powrotu do stacjonarnego trybu nauczania, zaproponował dwa rozwiązania, które mogłyby wpłynąć na zmniejszenie zagrożenia.

– Wydaje się, że masowe testowanie plus naprawdę dobre zorganizowanie nauki hybrydowej może stworzyć pewną barierę, pewną granicę przed taką multiplikacją koronawirusa – mówił szef ZNP podczas konferencji. – Chciałbym wiedzieć na podstawie jakich parametrów (...) wskazań pan minister taką decyzje podejmuje. Ja bym rozumiał, że gdyby dziś zachorowań nie było 40 tys. tylko 4, a dramatyczna liczba zmarłych była na poziomie 3, a nie 300 – dodał.

Polacy żyją w niepokoju

Obawę o zasadność luzowania restrykcji wyrazili również Polacy. Z badania przeprowadzonego przez United Surveys na zlecenie RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej" wynika, że zdecydowana większość respondentów (ponad 76 proc.) negatywnie ocenia poziom opanowania sytuacji pandemicznej w kraju. Jedynie niespełna 20 proc. ankietowanych uznało, że decyzje podążają w dobrym kierunku. 4,1 proc. badanych nie wskazało jednoznacznej odpowiedzi.



Źródło: United Surveys / RMF FM / GDP; Graf.: News4Media

 Autor publikacji podkreśla, że pytanie zadane zostało uczestnikom jeszcze przed ogłoszeniem „początku końca pandemii”, co mogłoby dodatkowo wpłynąć na wyrażone w sondażu opinie.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

cytat 11.02.2022 11:24
potrafi to ktoś wyjaśnić? Wczoraj, 19:41 Decyzja Czarnka o otwieraniu szkół jest albo zbrodnią albo debilizmem. Nie wiem, czy gorzej, gdyby ministrem był psychopatyczny morderca czy idiota? Zamykał szkoły przy 40 tysiącach zachorowań. Dzięki temu przestało wzrastać. Zamiast wreszcie doprowadzić do bezpiecznego poziomu - i pod względem miejsc w szpitalach i pod względem zachorowań - otwiera gdy... jest ponad 40 tysięcy zachorowań. A liczba chorych w szpitalach rośnie... A przecież gdyby przetrzymać jeszcze kilka tygodni - można byłoby zdusić wreszcie do poziomu, który odblokowałby służbę zdrowia i normalne życie. Normalne - czyli bez strachu o najbliższych. Co przy takiej "opiece" ze strony rządu jest coraz większe. A nie przesadzajmy - parę tygodni więcej nie zrobi dużo większych szkód - tym bardziej, że z doświadczenia rodziców wynika, że bardziej szkodzi nauce dzieci tymczasowość - z niewiadomą, co będzie jutro, za tydzień - zastępstwa, zmiany planów, dużo nieobecności w klasie, które powodują, że nauczyciele i tak nie mogą ani zaplanować sprawdzianów ani nawet realizować materiału, skoro nie ma połowy klasy...

diagnoza 12.02.2022 11:50
Każdy NORMALNY to wie. No ale to już z definicji określa postawę Czarnka i spółki...

Nauczyciel 10.02.2022 21:51
PISS jak zwykle oblał "dyktando";. A dzieci w szkole piszą i piszą, piszą co chcą (cytuję) - -"Czarny Garnek (a jak kto woli - Dzban) jeszcze bardziej sczerniał (ciekawe czy White Power mu wybaczy - ten nadmiar pigmentu), -Szydło wyszło z woreczka (pewnie szuka pokutnego wora), -Pinokio złamał nos - bo nie ma już takiego bankowego czuja (ale nadal wie, że - pecunia non olet), -Pałac Saski zawalił się pod ciężarem własnej (jak to mówią) enteligencji - na dodatek jeszcze zanim go zbudowali, -Carycy Katarzynie (o nazwisku Wielka) zmarło się biduli przed czasem biduli - w Sławojce, -Zioberek u nas w Społem już nie sprzedają (brak popytu - bo nie świeże i cuchną padliną), -Antonio (badacz parówek i katastrof lotniczych) po wizycie u lekarza (tak zwanego - od głowy) - został zatrzymany na przymusową obserwację ... -kot Kaczora zadusił - potem utopił truchło w bajorze" ... Ciekawe co będzie dalej?

kluczowi ale ci żywi 10.02.2022 20:53
W sieci pojawiły się kolejne maile mające pochodzić z prywatnej skrzynki pocztowej Michała Dworczyka. W opublikowanej korespondencji bliscy współpracownicy premiera analizują dane nt. śmiertelności wśród pensjonariuszy domów pomocy społecznej. "Pamiętajmy, że emeryci będą dla nas kluczowi na koniec czerwca" - pisał nieformalny doradca premiera Mariusz Chłopik.

potrafi to ktoś wyjaśnić? 10.02.2022 19:41
Decyzja Czarnka o otwieraniu szkół jest albo zbrodnią albo debilizmem. Nie wiem, czy gorzej, gdyby ministrem był psychopatyczny morderca czy idiota? Zamykał szkoły przy 40 tysiącach zachorowań. Dzięki temu przestało wzrastać. Zamiast wreszcie doprowadzić do bezpiecznego poziomu - i pod względem miejsc w szpitalach i pod względem zachorowań - otwiera gdy... jest ponad 40 tysięcy zachorowań. A liczba chorych w szpitalach rośnie... A przecież gdyby przetrzymać jeszcze kilka tygodni - można byłoby zdusić wreszcie do poziomu, który odblokowałby służbę zdrowia i normalne życie. Normalne - czyli bez strachu o najbliższych. Co przy takiej "opiece" ze strony rządu jest coraz większe. A nie przesadzajmy - parę tygodni więcej nie zrobi dużo większych szkód - tym bardziej, że z doświadczenia rodziców wynika, że bardziej szkodzi nauce dzieci tymczasowość - z niewiadomą, co będzie jutro, za tydzień - zastępstwa, zmiany planów, dużo nieobecności w klasie, które powodują, że nauczyciele i tak nie mogą ani zaplanować sprawdzianów ani nawet realizować materiału, skoro nie ma połowy klasy...

czytadło 10.02.2022 21:52
Dałeś radę POTRAFI... Sam sobie odpowiedziałeś przecież.

racja 10.02.2022 22:24
Nie ma odpowiedzi - czy psychopatyczny morderca czy idiota - chociaż masz rację - też nie wiem, co gorsze...

glos 10.02.2022 19:19
Zdecydowanie nie!

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaMrówka
Reklama
Reklama