Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 00:42
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Polski „lek na COVID”. Znamy wyniki badań klinicznych

O tym, że może nastąpić medyczny przełom i dojdzie do niego w Polsce była mowa ponad rok temu. Znane są już wyniki testów tego preparatu. Czy pokładane w nim nadzieje się zrealizowały?

Autor: iStock

To był wrzesień 2020, kiedy na konferencji prasowej powiedziano o projekcie firmy medycznej Biomed Lublin. Wówczas, patronujący całemu przedsięwzięciu, senator Grzegorz Czelej ujął w rękę niewielką fiolkę i pokazując do obiektywów kamer i aparatów fotograficznych oznajmił: „Mamy lek, polski lek na COVID-19. Lek, który działa. Lek, który zabija COVID-19”.

Formalnie jednak preparat nie był lekarstwem, bo zanim otrzymałby taki statut, musiałby przejść szereg testów. Dopiero wówczas odpowiednie instytucje zaaprobowałyby ten środek do użycia i określiły skuteczność. Produkcja tego środka, który miał zostać poddany badaniu, nie rozpoczęła się szybko. Preparat opiera się na osoczu ozdrowieńców, którego podawanie już wcześniej poprawiało stan osób zakażonych. Zanim doszło to testów Biomed musiał zgromadzić odpowiednią ilość osocza. W sumie było go 150 litrów, co mogło starczyć na około 3 tysiące dawek. Polska Agencja Badań Medycznych na testy przeznaczyła 5 mln zł. Koszty, jakie poniósł Biomed nie są znane.

Znane za to są wyniki testów klinicznych. Badania zostały przerwane, czyli oznacza to przerwanie prac. Dotychczas nie wykazano, że podawanie specyfiku nie spowodowały różnic u leczonych tym środkiem pacjentów od osób, którym go nie aplikowano.

O takich wnioskach nieoficjalnie była mowa już w pierwszej połowie listopada. Biomed uznał, że „lek” nie jest już strategicznym projektem, a firma skupia się obecnie na Onko BCG - leku na raka pęcherza moczowego. Firma chce zwiększyć swoje moce produkcyjne, przeznaczając na to około 125 mln zł. „ Liczymy na wzrost przychodów dzięki pozyskaniu nowych kontraktów eksportowych na sprzedaż Onco BCG, Distreptazy i pozostałych produktów biotechnologicznych” - komunikował Maksymilian Świniarski, prezes Biomedu.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

:( 29.11.2021 18:27
Smutne zakończenie tej budzącej nadzieję historii.

*** *** 29.11.2021 11:46
Komentarz zablokowany

Vatzlav 29.11.2021 10:37
Dlaczego w Japonii nie ma covida, bo chorym podawano nie szczurze szczepionki a iwermektynę !

szczurzy kłamco widomej służby 29.11.2021 11:02
Vatzlav trollu przestań kłamać. Przecież nie jest tak że nie ma. Choćby skoków nie oglądasz? Wczoraj cały świat się dowiedział, że zawodnik japoński Kobayashi dostał pozytywny wynik testu.

wojna hybrydowa 29.11.2021 11:14
A czego tu oczekiwać od prokremowskiego trolla? Jego celem jest zastraszanie, dezinformacja zohydzanie szczepionek , tak aby zmarło jak najwięcej Polaków i jak najwięcej było chorych.

Mysz 29.11.2021 14:53
Zaraził się w Finlandii !

:( 29.11.2021 18:28
Każdego może trafić dlatego trzeba być ostrożnym.

niedawno hasło Zjednoczonej 29.11.2021 10:11
"Jestem Mejza. Cześć Polsko"

kabaretu cd 29.11.2021 11:42
- Trzeba wyjaśnić sprawę tego, co robił wcześniej Łukasz Mejza i podjąć decyzję. Na razie nie wszystkie sytuacje związane z poprzednią działalnością, zanim został posłem, są wiadome. Także spokojnie - odparł gość programu "Newsroom" w WP wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski, pytany o to, czy wiceminister sportu powinien zostać zdymisjonowany. Prowadzący program przypomniał, że pytany o tę sprawę Adam Bielan, szef Partii Republikańskiej, która rekomendowała go na to stanowisko, odparł, że Mejza pozostaje w rządzie. - Rozumiem, ale proszę pamiętać, że każdy minister i każdy wiceminister jest do dyspozycji premiera. Gdy dzieje się coś nadzwyczajnego, premier ma prawo, by kogoś odwołać i powołać kolejną osobę - zauważył wiceminister Piontkowski. Dopytywany, czy sprawa Mejzy to jest coś nadzwyczajnego, odparł, że "są to informacje sprzed kilkunastu miesięcy, czy nawet lat", a teraz "trudno coś zarzucić wiceministrowi Mejzie". Dopytywany, czy działania takie, jakie prowadziła firma Mejzy, to żerowanie na ludzkim dramacie, odparł, że "jeżeli ktoś umyślnie próbuje wprowadzić kogoś w błąd, także pod względem zdrowotnym, to oczywiście zasługuje to na potępienie". - Jeżeli sprawa zostanie wyjaśniona i kierownictwo rządu uzna, że osoba pełniąca funkcję wiceministra ze względów moralnych nie nadaje się do pełnienia tej funkcji, to powinien zostać odwołany. Ale to jest decyzja pana premiera - stwierdził wiceminister edukacji. - Adam Bielan nie jest, z tego, co pamiętam, premierem, tylko pan Mateusz Morawiecki - przypomniał Dariusz Piontkowski, gdy prowadzący stwierdził, że Adam Bielan wydaje się pewny tego, że Mejza odwołany nie zostanie.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaMrówka
Reklama
Reklama