– To jest taki talizman – oceniła Maja Iwaszkiewicz, mediewistka, która wydała właśnie książkę o zwierzętach i potworach w średniowieczu. – Dwie postacie wyrzeźbiona na kołbackim klasztorze są naprawdę malutkie i trudno je dostrzec. Twarz w mitrze jest interpretowana jako… biskup morski – powiedziała niedowierzającej początkowo publiczności.
Ma odstraszyć szatana
Biskup morski należy do średniowiecznych potworów niczym monstrum z ówczesnych bestiariuszy. To hybryda – połączenie ryby z ludzką postacią. Dlaczego ujawniły się po ponad 700 latach?
-Kołbackie twarze biskupa morskiego są pochowane - nie są dla oczu człowieka. Pełnią one funkcje symboliczne – one są po to aby odstraszyć szatana. Pozwoliłam sobie przedstawić tezę, że to jest być może biskup morski. Jak się przyjrzeć, ma taką trójkątną czapkę i duże oczy. To świadczy, że pełniły funkcje apomorficzne apotropaiczne i miały klasztor cysterski chronić – powiedział Maja Iwaszkiewicz na prelekcji w Kołbaczu.
Ożywiono monstrum
Stowarzyszenie Spichlerz Sztuki, przedstawiając bestiarium średniowieczne, odważnie poszło krok dalej. Dokonało swoistej inżynierii genetycznej.
-Zgodnie z założeniem, że sztuka średniowiecza pozwala nam zostawić margines dla pracy wyobraźni, puściliśmy wodze fantazji i dodaliśmy do tej twarzy nieco więcej ciała. Biskup morski nabrał kształtów. To nasz wkład w interpretację średniowiecznych marginaliów – powiedział Radosław Palus, prezes wspomnianego stowarzyszenia. Podczas prelekcji odsłonięto tablicę z odtworzoną postacią niczym z bestiariusza.
Dodatkowo Patryk Stępniak-Pater i Artur Klimaszewski postanowili ożywić animacją średniowieczne bestie, w tym właśnie morskiego biskupa.
Monstrualni ludzie, czyli hybrydy
Dla Mai Iwaszkiewicz ludzko-zwierzęce hybrydy to dla ludzi średniowiecza pomost między gatunkiem człowieka a zwierzętami.
-Moim zdaniem dowodem na to, że zwierzęta i ludzie byli blisko siebie w średniowieczu, jest istnienie takiej postaci, jak biskup morski – powiedziała Maja Iwaszkiewicz.
Ciekawostek na „monstrualne gatunki człowieka” przedstawiano więcej…
Podczas swej prelekcji przypomniała o źródłach z 1531 r. o biskupie morskim. Jednak okres ten to przecież nie średniowiecze! Wspomniała jednak o namalowanym biskupie wodnym w jednym z toruńskich kościołów. W swej książce „Świnia na sądzie ostatecznym” pamięta, że potwora zobaczymy na portalu jednego z wrocławskich kościołów. Faktycznie, na portalu kościoła NMP w zachodniej ściance wewnętrznego kapitela w lewym ościeżu mamy stwora z ludzką głową nakrytą infułą biskupią. Czyli biskup występował w średniowieczu, a kołbacki miałby być tego kolejnym dowodem.
To nie jedyny stwór!
Okazało się, że dla Mai Iwaszkiewicz biskup morski to jedyny średniowieczny potwór w Kołbaczu. Tymczasem klasztor miał i ma też innego potwora.
Maja Iwaszkiewicz słusznie twierdzi, że cysterskie opactwa były skromne w formie.
-Jestem zadowolona, że na opactwie znalazł się biskup morski. Nie powinno go tu w ogóle być. Dobrze, że macie tego biskupa – powiedziała prelegentka. Przytoczyła dowód jak klasztory miały wyglądać.
Tymczasem kościół w Kołbaczu ma mitycznego stwora (zresztą pięknie podświetlonego podczas koncertu „Legendy” – w fotogalerii do obejrzenia). Jest nim gryf. Znajduje się w południowej nawie świątyni. Zawdzięczamy go rodowi książąt Pomorza Zachodniego – Gryfitom. Monstrum z herbu to kolejna hybryda, tym razem zwierzęca: pół-lew i pół-orzeł o oślich uszach. Legenda mówi, że jako czujny stwór strzegł skarbów rodu książąt rządzących państwem przez 500 lat.
Trzeba pamiętać też o innym kołbackim stworze, którego znajdziemy w Biblii – diable. Słynny czarci kapitel z Kołbacza – przedstawienie właśnie tego, od którego czuć siarką. Kolumna i kapitel pochodzą z nieistniejących zabudowań klasztoru cysterskiego w Kołbaczu.
Kołbacki bestiariusz jest zatem bogatszy, o czym my -przewodnicy turystyczni - wiemy. A za biskupa morskiego dziękujemy!
Napisz komentarz
Komentarze