Jak każdego roku Aneta Kurdzielewicz i Mieczysław Komorowski postarali się, żeby tradycji stało się zadość. Biały obrus, opłatek, świece i gałązki świerkowe. Były słowa otuchy ks. prałata Bronisława Kozłowskiego i życzenia burmistrza Mieczysława Sawaryna oraz dyrektora Zachodniopomorskiego Okręgu Polskiego Związku Niewidomych w Szczecinie Józefa Małoska. Nie zabrakło również gościa ze starostwa Jerzego Milera i Ewy Chludzińskiej-Lewczuk ze stowarzyszenia „Jestem i Pomagam”.
Dzielenie się opłatkiem, życzenia, wigilijne potrawy. Wszystko jak wiekowa tradycja każe. A i przed gośćmi talerz pierogów postawiono. I choć kolory często mgła przesłania, to radość ze wspólnego bycia cieszyła ogromnie.
- Pamiętam wigilię w 1943 roku. Mieszkaliśmy w Plisie na Białorusi. Miałam około dziewięciu lat. Cały nasz dom zajęli Niemcy. Z mamą i rodzeństwem zajmowaliśmy jeden pokój. Świątecznym akcentem była tylko papierowa choinka znaleziona w niemieckich dokumentach, a radość sprawił przyniesiony album z kolorowymi owocami. W domu były tylko ziemniaki, więc mama usmażyła nam placki ziemniaczane. Dzięki temu, że ordynans naszego „lokatora” był dobrym człowiekiem, miałyśmy jeszcze kawałek białego chleba. To był cały świąteczny rarytas - wspomina Zofia Głuszko.
Różne były czasy. Różne były wigilie. Mimo że upłynęło wiele lat, a tamte wspomnienia przez czas złagodniały, to jednak uparcie jak bumerang wracają.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze