Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
czwartek, 7 listopada 2024 19:59
Reklama

Misia podpalimy, żyrafę rozerwiemy. Wewnątrz laboratorium badania zabawek

Pluszaka się podpala i liczy się, jak szybko strawi go ogień. Gumowego dinozaura umieszcza się z pojemniku z cieczą i sprawdza, jak powiększy swój rozmiar. Tak testuje się zabawki i nie każda zdaje egzamin.
Misia podpalimy, żyrafę rozerwiemy. Wewnątrz laboratorium badania zabawek

Autor: Screen UOKiK

Przykład dinozaura zanurzonego w cieczy może się wydawać dziwny, ale chodzi o sprawdzenie, czy jeśli dziecko połknie zabawkę, to w jego brzuchu nie napęcznieje do gigantycznych rozmiarów. Łatwiej jest zrozumieć podpalenie misia, bo tak sprawdza się łatwopalność pluszaka. Kiedy na strzępy rozrywa się żyrafę, to tylko po to aby sprawdzić, jakiej siły należy użyć, żeby dziecko dostało się do wnętrza maskotki i np. zjadło watę. Tak samo trzeba zbadać, czy łatwo wydłubać przytulance oczko, które pociecha może połknąć. Sprawdza się też czy rowerki biegowe nie wywracają się przy dużej prędkości, czy zabawkowe pianinko nie gra za głośno i czy sznureczek od zabawki nie jest aby za długi przez co dziecko mogłoby przypadkiem obwiązać sobie szyję. To wszystko sprawdza się w laboratorium zabawek Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

UOKiK ma w Polsce trzy profesjonalne laboratoria, a to w Lublinie zajmuje się wyłącznie zabawkami, (to, znajdujące się w Łodzi, wśród swoich zadań ma też sprawdzanie innych produktów). Codziennie jego pracownicy rozrywają maskotki na strzępy, analizują skład chemiczny użytych materiałów, sprawdzają czy zabawka nie ma za małych części, którymi dziecko może się zadławić.  

Jak jest to groźne, pokazuje przykład 14-miesięcznej dziewczynki, która niedawno trafiła do szpitala w Gorzowie. Połknęła magnetyczne kulki z zabawki, a te podziurawiły dziecku jelita i doprowadziły do zapalenia otrzewnej.

Nie tylko rozrywanie

Żeby sprawdzić, czy np. elastyczna piłeczka jest bezpieczna, umieszcza się ją w urządzeniu, którego tłok zdusza zabawkę. Nacisk rośnie i sprawdza się, kiedy przedmiot pęknie. Dzięki temu można ustalić czy maluch może dysponować taką siłą, żeby zniszczyć gadżet i np. zjeść jego mniejsze fragmenty. Oprócz zagrożeń, które można dostrzec „gołym okiem”, są też takie, które trzeba wykryć chemicznie.

I tak w pierwszym kwartale tego roku UOKiK skupił się (razem z innymi służbami) na zabawkach wykonanych z miękkiego plastiku. Sprawdzano je pod kątem ftalanów – popularnego zmiękczacza tworzyw sztucznych, który w zbyt wysokim stężeniu stanowi poważne zagrożenie chemiczne dla dzieci. „Dopuszczalne stężenie ftalanów w zabawkach to 0,1 proc. w stosunku do masy materiału z dodatkiem plastyfikatorów (dodatków, które zwiększają parametry mechaniczne tworzyw sztucznych). Występowanie tych związków w stężeniach wyższych niż dopuszczalne jest niebezpieczne dla dzieci. Toksyczność ftalanów może być różna. Mogą powodować zaburzenia płodności oraz rozwój chorób takich jak alergia, uszkodzenia wątroby i nerek oraz nowotworów.” – przypomina UOKiK. W sumie skontrolowano 316 tys. sztuk zabawek, z czego ponad 114 tys. szt. czyli około 36 proc. nie spełniało wymagań.

Zaznaczmy jeszcze, że ftalany najczęściej znajdują się w:

  • Lalkach,
  • Zabawkach do kąpieli,
  • Piłkach,
  • Jednorożcach,
  • Gryzakach.

Niebezpieczne elektryczne

Kilka dni temu Urząd przedstawił wyniki dotyczące zabawek elektrycznych. Te też nie są najlepsze. Od stycznia do kwietnia sprawdzono 43 modele zabawek oferowanych przez 30 polskich przedsiębiorców - hurtownie, sklepy i importerów.  Zastrzeżenia pojawiły się co do 21 modeli. „Najczęściej kwestionowała samochody na baterie, zabawki edukacyjne i telefony. Niezgodności formalne polegały głównie na braku wymaganych ostrzeżeń (14 przypadków) i instrukcji (9 przypadków). Laboratorium UOKiK w Lublinie zbadało próbki 40 zabawek pod kątem bezpieczeństwa i zakwestionowało 9 z nich (22,5 proc.). Eksperci zwracali szczególną uwagę na dostęp do baterii oraz poziom emisji dźwięków.” – wylicza urząd, a prezes UOKiK, Tomasz Chróstny dodaje: „W laboratorium okazało się, że w 4 badanych modelach pojazdów i zwierzątek pokrywa pojemnika na baterie może się samoistnie otworzyć. Dziecko ma więc do nich łatwy dostęp i może je połknąć. Testy wykazały też, że 2 telefony dla dzieci wydają zbyt głośne dźwięki, co stwarza ryzyko uszkodzenia słuchu podczas zabawy. Inne nieprawidłowości, które mogły być groźne dla dzieci, to zbyt gruba folia, za długa linka i mały element, który malec mógł również połknąć”.

Na razie w 6 przypadkach, w których badania laboratoryjne wykazały najpoważniejsze zagrożenia, wydano decyzje zakazujące dalszej sprzedaży tych zabawek.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

:) 30.05.2021 00:33
"czym się twój tata zajmuje?" "rozdłubuje pluszaki" - i co pani w przedszkolu ma zrobić z taką wiedzą?

co wy dajecie? 29.05.2021 21:46
Komentarz zablokowany

Psychiczny z6 29.05.2021 19:57
Komentarz zablokowany

hmmmm 29.05.2021 19:29
Komentarz zablokowany

Psychopata ktoremu zostało kilka miesiecy i nie ma nic do ztracenia 29.05.2021 18:04
Będzie dzisiaj teksanska masakra w gryfinie uważacie na swoje dzieciaczki ???

Odchyły i ubytki w mózgu 29.05.2021 19:18
Komentarz usunięty

mango 29.05.2021 21:49
Na dworze będziesz wyświetlał ten film?

Psychopata z oddziau zamknietego 29.05.2021 17:48
Właśnie uciekam z macznej strzeszcie sie jestem wariatem mam bazuke i uzi bende zabijac

nadzieja 29.05.2021 18:20
Komentarz zablokowany

oooo 29.05.2021 17:45
Odkleiło się oko temu misiu!

Reklama
Reklama
ReklamaMrówka
Reklama
Reklama