W gazecie, na portalu, na profilu facebookowym wyżej wymienionych mediów oraz za szybą wystawową w gminnym lokalu promowano alkohol wysokoprocentowy. Przedstawiono zakłamany wizerunek produktu lokalnego, co może powodować szkody społeczne. Wydawca zaprzecza, że reklamował, ale potwierdza to pośrednio m.in. prokuratura.
Miler się tłumaczy, a prokuratura wie swoje
-Opublikowaliśmy artykuł o wysokoprocentowym alkoholu, który pojawił się tylko na rynku gryfińskim. Był to artykuł informacyjny o nowym lokalnym produkcie. Jego celem absolutnie nie była reklama, ani promocja napojów alkoholowych... – tłumaczy się Kamil Miler, autor artykułu o wódce, wydawca i redaktor naczelny wymienionych wcześniej massmediów.
W tłumaczenia Milera nie uwierzyła Prokuratura Rejonowa w Gryfinie. Najpierw wszczęto postępowanie wyjaśniające. Teraz prokuratura poszła dalej. Śledczy już nie sprawdzają czy nie doszło do złamania przepisów ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Wiedzą, że doszło. Jest prowadzone już dochodzenie… w sprawie.
W gazecie reklama i kłamstwa
W feralnym wydaniu Gazety Gryfińskiej zamieszczono nieprawdziwe stwierdzenie, że to produkt lokalny. Ale ani alkohol ten nie jest u nas produkowany, ani nie ma dowodów, że pochodzi z płodów rolnych z okolicy. Po prostu przywieziono alkohol z Torunia, a etykietę (naklejkę) na butelki wódki przygotowała m.in. redakcja Gazety Gryfińskiej (sic!).
Artykuł Kamila Milera skrytykowano w Radiu Szczecin, które zapytało specjalistę z agencji rządowej.
-Przesłane do PARPA zdjęcia prezentujące artykuł z "Gazety Gryfińskiej", w którym autorzy tekstu pt. "Mamy swoją wódkę" prezentują fotografię i opis wódki, rozpowszechniają jej znak towarowy w celu jej spopularyzowania. Z pewnością bowiem tego rodzaju artykuł nie ma tylko uświadomić czytelników o istnieniu takiej wódki. Wydaje się zatem, że tego rodzaju reklama narusza zakaz określony w przepisach – powiedziała Radiu Szczecin Katarzyna Łukowska, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. .
Z witryny do internetu
Mimo naszych i tygodnika 7 Dni Gryfina początkowych publikacji alarmujących o nielegalnej reklamie wódki, Kamil Miler nadal popularyzował ów alkohol. Niewzruszony był także burmistrz Mieczysław Sawaryn. Okładka ze zdjęciami butelek wysokoprocentpwego trunku dumnie prezentowana była w witrynie gminnego lokalu – siedzibie redakcji udostępnionej przez burmistrza. Proceder trwał. A przecież…
-Artykuł zamieszczony w Gazecie Gryfińskiej zatytułowany „Mamy swoją wódkę” może wypełniać znamiona przestępstwa określonego w art. 452 ust. 1 ustawy z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (Dz. U. z 2019 r. poz. 2277) ze względu na rozpowszechnienie znaku towarowego wódki (tutaj pada jej nazwa), służące jego popularyzacji – tłumaczy, zapytana tym razem przez nas, Katarzyna Łukowska - dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Wirus się rozprzestrzenia
Po reklamie w gazecie, popularyzacja alkoholu przeniosła się do internetu i to na dobrych kilka tygodni. Na egryfino pojawiły się dodatkowe wzmacniające przekaz treści. Prezentowano wizerunek z zawartością alkoholu i to w kilku slajdach. Na portalu redagowanym przez Kamila Milera było bezpośrednie przejście na materiał filmowy na profilu Facebooka gazety i portalu. Na filmie widać też artykuł z czytelnymi treściami gazetowymi reklamującymi alkohol. Dodatkowo redaktorzy Jakub Stankiewicz, Kuba Kasprzyk (na zdjęciu) dokładają swoje treści. Jeden z nich śpiewa nawet piosenkę o alkoholu jako pewnym „narkotyku na kolorowych półkach”.
-Zarówno umieszczenie w eksponowanej witrynie, jak i na stronie internetowej czy portalu Facebook, a także zachęta do przeczytania artykułu powinny być rozpatrywane w tych samych kategoriach – jako służące popularyzowaniu znaku towarowego wódki (… tu nazwa) – informuje nas Katarzyna Łukowska, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Zachęta a biblioteki
Gdy reklama była w internecie, to gazeta Milera dostępna była też w gminnych bibliotekach. Fakt ten miał znaczenie dla popularyzowania owych treści tygodnika. Czytelnicy informowali nas, że zachęceni reklamą w internecie, zamieszczaną przez Milera, szli do biblioteki przeczytać gazetę. Na dowód tego robili nawet w bibliotece zdjęcia „wódczanej gazety” Milera z aktualnym regionalnym dziennikiem. Dopiero po 23 dniach ogólnodostępna zachęta (film) z internetu została zdjęta. Jednak w internecie nic nie ginie….
Precyzyjna ocena prawna, co do wypełnienia znamion przestępstwa w różnych mediach i miejscach, powinna być przedmiotem analizy organów wymiaru sprawiedliwości. Na razie zajmuje się tym prokuratura.
Napisz komentarz
Komentarze