- Mama kochała folklor, a w domu zawsze było i jest muzycznie, i śpiewająco. Jeszcze dziś sadząc pomidory w balkonowych skrzynkach, mama sobie podśpiewuje, uważając, że zarówno śpiewanie, jak i uśmiech pomagają w tej życiowej wędrówce – opowiada nam Krystyna Urbańska, córka pani Joanny.
– Pamiętam panią Joasię. Moja mama, gdy mieszkałyśmy w Widuchowej, przyjaźniła się z panią Włoch, która była bardzo lubianą osobą, życzliwą dla świata i ludzi. To naprawdę wspaniała kobieta – wspomina pani Hania.
Joanna Włoch z „Borzymianką” związana jest od ponad 20 lat. Są jak rodzina.
Jeszcze tak niedawno Joasia (bo tak nazywają ją wszyscy) śpiewała z kapelą. Dziś w ten tak ważny dzień kapela przyszła do niej. Danusia, Ala, Krysia i Zygmunt. Pani Joanna po krótkim pobycie w szpitalu nie powróciła jeszcze do swej wcześniejszej zupełnie niezłej kondycji. Pomimo tego leżąc w łóżku „dyktowała” dziewczynom co mają śpiewać i co Zygmunt Rosiński ma grać. Pani Joanna ma bardzo dobrą pamięć i swoje ulubione piosenki.
Dom państwa Urbańskich przepełniony jest atmosferą dawnych, tradycyjnych, pokoleniowych wartości. Są w nim miłość, szacunek i wiecznie odzywające się dźwięki z rozsypanych po kątach nutek, dawne fotografie i srebrna, cieniutka, z pieniążka zrobiona obrączka…
Redakcja igryfino bardzo dziękuje za zaproszenie i życzy Pani Joasi Włoch dobrego zdrowia i długich lat życia.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze