Zaczęło się od tego, że kilkanaście dni temu ówczesne władze Cedyni na budynku urzędu umieściły tablicę bez konsultacji społecznych. Na dodatek napis zawiera błędy. Na zebraniu zarządu Towarzystwa Miłośników Ziemi Cedyńskiej postanowiono przeciwdziałać „tablicy wstydu”.
Działają z nadania i w imieniu władz
Gdy nie doczekano się odpowiedzi z urzędu na zadane pytanie - na folii, w którą opakowano tablicę, członek stowarzyszenia napisał prośbę, która zdenerwowała władze miasteczka. Z inicjatywy ówczesnej burmistrz Gabrieli Kotowicz, informację o napisie na folii dostarczono wybranym podmiotom. I tak redaktorzy Paweł Sławiński i Kamil Miler postanowili zrobić „materiał na konkurencję”. Mimo że problem zauważyło stowarzyszenie i wydało w tej sprawie oświadczenie, to uderzono tylko we mnie. Osobiście mam prawo być członkiem stowarzyszenia i jednocześnie dziennikarzem swojego portalu oraz innych - prowadzonych przez stowarzyszenia, co wydaje się niektórym przeszkadzać.
Próba wrobienia w… wandalizm
W sobotę wieczorem Kamil Miler przesłał maila następującej treści: „Z pozyskanych przez nas materiałów wynika, iż 10 listopada 2018 r. na folii umieszczonej na tablicy z okazji 100lecia Odzyskania przez Polskę Niepodległości w Cedyni napisał pan: <
W poniedziałek rano otrzymał odpowiedź z dopiskiem: „ostrzegam, że jeżeli artykuł będzie sugerował lub informował o rzekomym wandalizmie, którego absolutnie nie było – sprawa znajdzie swój finał w sądzie”.
Kłamią w sprawie tablicy
Redaktorzy w swym niby prześmiewczym artykule napisali, że Gabriela Kotowicz przygotowała „okolicznościową tablicę, która została odsłonięta 11 listopada. Zanim to jednak nastąpiło, ktoś umieścił na niej napis markerem: <
To kłamstwo! Nie było napisu na tablicy, ale na folii, w którą tablica była opakowana. Nikt nie pytał nikogo ze stowarzyszenia o napis, nie postawiono nikomu żadnych zarzutów, bo niby o co? Tablica nie została przecież ani uszkodzona, ani pomazana. Ale według Milera i Sławińskiego to ja jestem… „sprawcą”! Pytam zatem: Sprawcą czego?! Tej uwagi aby pisać poprawnie, umieszczonej na brudnej folii z taśmami samoprzylepnymi? Według owej pary „detektywów na usługach” to „obraźliwy” napis. Nie zauważają, że błędy na tablicy wykonanej za pieniądze podatników obrażają właśnie mieszkańców.
Politycznie zacietrzewieni?
Niedoszły radny i brat wiceburmistrza niejednokrotnie dawali wyraz, że nie podoba im się krytyczne pisanie o władzach gminy Gryfino czy powiatu. Być może dlatego w swoim wspólnym artykule posunęli się do tego aby wyciągnąć sprawy sprzed paru kadencji samorządu. Na dodatek dopuścili się pomówień. Sławiński i Miler po prostu bezczelnie kłamią, jakoby pracownik Centrum Kultury w Chojnie cokolwiek ujawniał w sprawie mojej żony! Jest i kolejne kłamstwo. Nie miałem żadnego zatargu w 2014 r. z pracownikiem CK w Chojnie! Nigdy żadnemu tam zatrudnionemu ani nikomu kogo znam nie zarzucałem, że jest pedofilem! I kolejny absurd panów „detektywów” i powielania nieprawdy dotyczący roznoszenia materiałów wyborczych - moja gazeta „Igryfino” nie jest materiałem wyborczym, więc nie mogła być przekazywana w takiej formie komukolwiek.
Wendetta za pisanie prawdy o politycznych mentorach?
Odbieram artykuł panów Sławińskiego i Milera jako wendettę za pisanie o politykach, z którymi obaj panowie są związani. W przypadku Sławińskiego, kilkanaście dni wcześniej on sam był politykiem, a ja pisałem o zarzutach wojewody na temat brania zleceń i wygaszenia mandatu radnego Sławińskiemu. Kamilowi Milerowi nie podoba się, że piszę krytycznie o działaniach jego brata - wiceburmistrza Tomasza Milera. Panowie, jak chcecie promować igryfino, zwłaszcza kiedy ukazują się tam teksty krytyczne wobec władz samorządowych, wymieniajcie chociaż nazwisko autora, a przede wszystkim piszcie prawdę i unikajcie pomówień.
Napisz komentarz
Komentarze