W pełnym słońcu, wśród rozbawionych i roześmianych ludzi, kroczy dziwny pochód. Ptaki, kwiaty… „Dziewki krasą kwiatom dorównują, a i młodzieńcom jak drzewiej również niczego nie brakuje”. W środku dziwne straszydło. Jakieś niepewne, wystraszone, w stronę rzeki spoglądające, jakby chciało czym prędzej czmychnąć w jej głębiny. To Wodnik – kiedyś strach siejący, obudzony hałasami i pomysłami – wyszedł sprawdzić, co się dzieje. Cudaczny świat ujrzał i lęk go ogarnął. Ledwie w tym strachu i dziwnej słabości do nowej „Rybakówki” się schronił, by tam swego żywota dokonać lub w nurty Regalicy powrócić.
Podania, mity podawane z ust do ust przetrwały do dziś. Ile w nich prawdy, ile baśni? Kto to wie? A skoro przetrwały, to pewno w każdej z nich jest to przysłowiowe ziarnko prawdy. Wierzymy, nie wierzymy. Jak kto chce. Ale nie dajmy zginąć legendom. „Ożywił” Wodnika burmistrz, czyniąc z niego honorową nagrodę. Trochę go uwspółcześnił, „ukulturalnił”. Wodnik - ten z Regalicy - jak mówi legenda był straszny, zły, zabijał. Aż dziwne, że nie mógł się znaleźć w dzisiejszych czasach. I padł. Takiego pana Regalicy pokazała Dorota Krutelewicz-Sobieralska. Dorota nie dała umrzeć legendzie. Ożywiła Wodnika, którego „cielesna” powłoka - jak przed wiekami po ciosach dzielnych młodzieńców - skurczyła się i „słupem” mgły zniknęła w nurtach rzeki. Czy wróci? Usiądźcie w noc pełni nad brzegiem rzeki i posłuchajcie. Jak w ciszy usłyszycie ciężkie kroki – uciekajcie.
Przy okazji wspomnę jeszcze o dwóch legendach o ni to głazach, ni kamieniach. Jeden z nich dotyczy miłości (z wyrytym anagramem, znajduje się na Międzyodrzu), a drugi związany jest z diabłem (przeniesiony na plac Pamięci Sybiraków). Czy za sto lat o naszych współczesnych głazach (jednym związanym z ekscentryczną miłością, a drugim z cichą przeprowadzką) powstaną nowe legendy?
TWS
Źródło: Dzieje Gryfina i okolic. Wyd. II pod redakcją Przemysława Kołosowskiego
Napisz komentarz
Komentarze