Główna gryfińska świątynia przez setki lat funkcjonująca pod wezwaniem świętego Mikołaja kilka razy zmieniała swój wygląd. Zachowany do dnia dzisiejszego budynek jest niejednorodny pod względem architektury, choć w zasadniczym zrębie jest budowlą wczesnogotycką. Obecnie jest on jednoprzęsłową, trójnawową halą z transeptem czyli nawą poprzeczną, prostokątnym chórem (prezbiterium) i kwadratową w rzucie wieżą zachodnią. Hala wieżowa w przyziemiu otwarta była z trzech stron ostrołukowymi arkadami zaopatrzonymi prawdopodobnie w drewniane wrota.
Dziś jeszcze widać zamurowane arkady i solidne żelazne haki zawiasów. Prosto zamknięte kamienne prezbiterium, transept i nawa główna tworzyły plan równoramiennego krzyża greckiego. Partie te wzniesione zostały w pierwszym etapie budowy z ciosów kamiennych z użyciem cegły w detalu architektonicznym (XIII wiek).
Drugi etap został ukończony do roku 1325, kiedy to książę szczeciński Otton I zatwierdził fundację ołtarza świętego Mateusza. Przebudowano wówczas zachodnie ramię krzyża, tworząc z cegły bazylikowy, trójnawowy, jednoprzęsłowy korpus z kamienną w dolnej partii wieżą zachodnią. O istnieniu w tamtym czasie układu bazylikowego, gdzie nawy boczne są niższe od wysokiej nawy głównej, świadczą do dziś interesujące okna w górnej partii ścian nawy głównej. Żeby jednak je zobaczyć, należałoby wejść na kościelny strych.
Trzeci etap budowy przypada na czas uzyskania zaszczytnego miana kolegiaty pomocniczej około 1500 roku. Podwyższono wtedy nawy boczne do wysokości nawy głównej, tworząc układ halowy oraz założono sklepienia gwiaździste. Do tego czasu kościół nakryty był wysoko umiejscowionym drewnianym stropem. Do północnej ściany prezbiterium dobudowano dwuprzęsłową przesklepioną zakrystię, pełniącą tę rolę do dnia dzisiejszego. Najpoważniejszą restaurację przeprowadzono w latach 1861 – 63 pod kierunkiem inżyniera Buchterkircha, wsławionego niezbyt szczęśliwą regotyzacją wielu pomorskich kościołów. Wtedy to nasza świątynia zmieniła całkowicie swój wygląd.
Relikty architektoniczne zachowane na kościelnym strychu warte są wyeksponowania i udostępnienia mieszkańcom i turystom. Potrzebna jest tylko chęć i ochota do społecznej pracy. Czy znajdzie się ktoś, kto zechciałby się w tej materii wykazać? Mamy teraz niepowtarzalną ku temu okazję. Należy przede wszystkim usunąć ze sklepień zalegające tam śmieci i gruz. Drewniane pomosty najprawdopodobniej zostaną wyremontowane przez firmę prowadzącą prace na dachu. Potem mogłyby służyć jako ścieżka dla zwiedzających, są bowiem wystarczająco szerokie. Gdyby do tego dołożyć jeszcze możliwość wejścia na wieżę, to i parafia mogłaby zyskać, sprzedając po parę złotych bilety wstępu.
To na razie tylko pomysł. Najwięcej oczywiście będzie miał w tej materii do powiedzenia ksiądz proboszcz. A co Wy na to?
Marian Anklewicz
Napisz komentarz
Komentarze