Danuta Wawrzyniak ze Spółdzielni Mieszkaniowej „Regalica” wyjaśnia nam, że osoba, do której zwrócono się o pomoc w „ożywieniu” śpiącej fontanny ma bardzo szczere chęci, tyle że… czasu brak. Owszem, obiecuje naprawę. Niestety jak dotąd na obietnicach się kończy.
Wygląda na to, że w sprawie „ożywienia” fontanny na razie jak w owym czeskim filmie „nikt nic nie wie” - czy będą jeszcze w tym roku pluskały kropelki, czy niestety nie.
Faktem tym martwią się nie tylko okoliczne wróble i gołębie, lecz również mieszkańcy „górki” i chyba tylko oni.
Wszystkim spragnionym pozostaje tylko pomaszerować w pobliże fontanny przy Biedronce i tam słuchanie szmeru wypływającej z ryb wody.
Tylko że ja czegoś tu nie rozumiem. Zawsze zdawało mi się, że dla chcącego nie ma nic trudnego.
TWS
Napisz komentarz
Komentarze