Dziś już po raz trzeci spotykamy się w murach tej szacownej akademii i bierzemy pióra do ręki, aby pisać dyktando. Możemy więc rzec o pewnej tradycji, wszak trzy to nie dwa czy jeden. Pokażemy, że mamy znaczne doświadczenie w tej materii i nie zaskoczy nas żadna pisowniowa wieża Eiffla. Nasze dobre samopoczucie nie minie nawet po ogłoszeniu niekorzystnego werdyktu jury. Myślami bowiem jesteśmy już zupełnie gdzie indziej – na stadionach piłkarskich, gdzie truchtamy z półbogami arcypiłkarzami, zadziwiamy ekspresowym dryblowaniem z biało-czerwonymi i strzałami oddanymi znienacka. Kibicujemy, ściskając do czerwoności kciuki. Urzeczeni grą Polaków, drzemy się wniebogłosy.
Nie mogąc się doczekać upragnionych goli, półprzytomni ze zdenerwowania, pochłaniamy niezmierzone i niezważone ilości chipsów, chrupków, krakersów i orzeszków. Wypijamy hektolitry oranżady z mega szklanek, unurzani w spulchniaczach, chemikaliach, krypto truciznach i niby-smakach. Poniewczasie zrozumiemy, że wyniki meczów są niezależne od naszej konsumpcji, obżarstwa, zażerania i przeżuwania, a potoczą się swoimi dróżkami. Nie dajmy się zwariować i nie nabijajmy kabzy producentom jedzeniowego chłamu. Kibicujmy naszej reprezentacji na europejskich mistrzostwach z nadzieją i śpiewem na ustach, ale nie jedzmyż byle czego!
Napisz komentarz
Komentarze